Zamówienie raportu VIN to na pewno ważna sprawa, jeśli chcesz kupić bezpieczne i sprawne używane auto. I z całą pewnością każdy problem, o jakim dowiesz się z takiego raportu, działa na niekorzyść konkretnego samochodu. Ale to przecież nie tak, że każdy błąd jest równie istotny.
W raporcie są tylko poważne uszkodzenia? Niekoniecznie
To prawda, że raport historii pojazdu, jaki możesz wygenerować na przykład na https://www.sprawdzauto.pl zawiera przede wszystkim informacje dotyczące poważniejszych zdarzeń drogowych czy napraw. To wynika z procedury obsługi takich wydarzeń: w naprawy powypadkowe angażuje się towarzystwo ubezpieczeniowe, poważne naprawy w nowych autach wykonywane są głównie przez ASO, gdzie zbieranie dokumentacji często odbywa się sprawniej, niż sam serwis. Z drugiej strony – do raportu trafią też informacje o zarysowaniach parkingowych, jeśli będą naprawiane z AC. Tylko że tutaj zakres dostępnych informacji będzie zwykle mniejszy.
Problem występował. Ale czy występuje?
Dwie najpowszechniejsze kategorie wad zgłaszanych w raportach to różnego rodzaju zdarzenia drogowe i cofany licznik. W tym drugim przypadku sytuacja jest w miarę jasna. Jeśli licznik został cofnięty dwa miesiące temu, to prawdopodobnie tylko po to, żeby zawyżyć wartość auta w ogłoszeniu, ale jeśli to było sześć czy osiem lat temu, to oczywiście problem nadal w historii będzie widoczny, ale jego konsekwencje raczej tak daleko nie sięgają. Co z wypadkami? Zdecydowaną większość zniszczeń można naprawić. Pytanie, czy ktoś się tego podjął, czy samochód został tylko przygotowany do sprzedaży. Tego jednak raport nie rozstrzygnie i konieczne będą oględziny u mechanika. Oczywiście jeśli na zdjęciach widać, że z samochodu została tylko kulka złomu, a do tego obok jeszcze widnieje adnotacja o szkodzie całkowitej, to szanse na to, że ktoś zapłacił mnóstwo pieniędzy, żeby auto odtworzyć, są nikłe. Przy mniej poważnych uszkodzeniach czasem warto być może się temu przyjrzeć z bliska.
Pamiętaj, że sprawdzenie historii pojazdu mówi właśnie o tym – o historii. Nie każde zdarzenie ma daleko idące konsekwencje, ale na pewno warto zachować ostrożność.
Nie każdy błąd w ogóle istniał
Proces wprowadzania danych do baz zawsze zaczyna się od człowieka. Ktoś musi przyjąć zgłoszenie, opisać je i zatwierdzić. I nawet najlepsze procedury kontrolne nie pozwalają się w pełni ustrzec błędów. Świetnie to widać na przykładzie historii przebiegu. Czasem policjant lub diagnosta po prostu źle przepisze stan licznika i błąd trafi do systemu. Jasne – można zgłosić prośbę o korektę, ale trzeba by było ten problem zauważyć. Warto przy każdym błędzie mieć w pamięci, że może wcale nie chodziło o auto – czasem wystarczy chwila nieuwagi osoby wprowadzającej dane, aby historia pojazdu przestała wyglądać atrakcyjnie.
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz