Obywatel Rumunii wydeptał sobie ścieżkę i wyrzucał śmieci na pole. Myślał, że jest bezkarny i nie spodziewał się, że do jednego z worków wrzucił mały świstek, dzięki któremu Policja ustaliła jego tożsamość. Po blisko miesiącu mężczyzna był bardzo zdziwiony, gdy do jego drzwi zapukali policjanci. Dostał za to najwyższy możliwy mandat.
W grudniu na jaw wyszła zniesmaczająca mieszkańców sprawa. W gminie Poniec (pow. gostyński) nieznana dotąd osoba pozostawiła przy drodze kilkanaście worków ze śmieciami. Znajdowały się w nich resztki jedzenia, opakowania kartonowe i plastikowe, puszki i inne odpady komunalne. Ktoś wydeptał sobie ścieżkę i zniósł wszystkie śmieci w upatrzone miejsce. Sprawą zajęła się Policja.
Po blisko miesiącu udało się dotrzeć do sprawcy, który pozbył się śmieci przy trasie Żytowiecko-Chumiętki. Okazał się nim 30-letni obcokrajowiec. Bardzo się zdziwił, kiedy do drzwi jego domu zapukali policjanci. Okazało się, że wpadł przez... paragon, który był w jednym z worków. Nazwa sklepu, data i godzina zakupu pozwoliły na zidentyfikowanie osoby mającej w poważaniu środowisko i prawidłowe wyrzucanie odpadów.
- Na miejsce pojechał dzielnicowy, który natychmiast rozpoczął poszukiwanie sprawcy wykroczenia. Dzięki jego zaangażowaniu i wnikliwej pracy sprawca nie pozostanie bezkarny. W jego ustaleniu pomógł paragon ze sklepu z datą i godziną robionych zakupów - mówi podkom. Monika Curyk, oficer prasowy KPP w Gostyniu.
W piątek 6 stycznia policjanci odwiedzili 30-letniego obywatela Rumunii. Funkcjonariusze przyznali, że mężczyzna był bardzo zaskoczony, gdyż żył w przekonaniu, że ten występek nie wyjdzie na jaw. Sprawca podrzucający odpady został ukarany mandatem karnym w wysokości 500 złotych, czyli najwyższym, jaki przewiduje taryfikator.
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz