Zamknij

Śrem. Niezwykłe wspomnienie z okazji Dnia Belfra...

17:32, 14.10.2019 J.K Aktualizacja: 17:33, 14.10.2019
Skomentuj

14 października przypadają, jak co roku obchody Święta Edukacji. W ten sposób upamiętniamy rocznicę powstania w 1773 r. pierwszego na świecie Ministerstwa Edukacji, czyli Polskiej Komisji Edukacji Narodowej. Jej założeniem było rozpowszechnienie nauczania i rozwój polskiej nauki. Powszechnie jednak święto to jest znane, jako Dzień Nauczyciela. Ta druga nazwa szczególnie zachęca do podjęcia refleksji nad zawodem nauczyciela. Nie chcę tutaj przytaczać kolejnych argumentów na trudności związane z tą profesją, gdyż te wielokrotnie były omawiane podczas całkiem nieodległych strajków nauczycieli. Warto raczej zastanowić się, jakich nauczycieli i jakich wzorców potrzebuje obecnie polska szkoła. Uznałam, że wielu z nas potrafi znaleźć w swoim życiu szkolnym takich niezwykłych pedagogów, którzy mogliby posłużyć swoim doświadczeniem i przykładem kolejnym pokoleniom. Nic bardziej nie przekonuje, jak konkretne przykłady z konkretnego życia. Postanowiłam zatem zapytać mieszkańców Śremu o swoje wspomnienia związane z nauczycielami, których uważają za wartych odkurzenia w naszej pamięci. Zastanowienie się nad ich predyspozycjami do wykonywania tego zawodu oraz nad cechami osobowości i charakteru, pomoże nam wszystkim zobaczyć zawód nauczyciela na nowo. Refleksja, nad tym, co zmieniły czasy, a co jest stałe i niezmienne pomoże być może odkryć na nowo, jak nauczać kolejne pokolenia młodych ludzi.

Zapytałam Prezes Zarządu PSS Społem w Śremie, panią Danutę Szafrańską, jakich nauczycieli zapamiętała ze swojego czasu nauki, których pomimo upływu lat nadal wysoko ceni?

Otrzymałam ciekawą odpowiedź: „W mojej edukacji szczególne miejsce zajmuje nauczycielka matematyki śremskiego liceum, pani Stanisława Malińska. Była niezwykłym pedagogiem, bo potrafiła połączyć konsekwencję z cierpliwością i wyrozumiałością. Była bardzo wymagająca, a jednocześnie dokładała wszelkich starań, aby wszyscy uczniowie zrozumieli Jej przedmiot. Czasem niektórym były potrzebne indywidualne zajęcia pozalekcyjne wspierające w trudnościach, a Ona nie odmawiała pomocy. Nikt wtedy nie musiał chodzić na korepetycje z matematyki, co zdarza się nierzadko w obecnych czasach. Profesor Malińska zbudowała wśród uczniów i rodziców taki autorytet, który nie był oparty na strachu, lecz na szacunku, jaki miała wobec każdego ucznia i jego potrzeb edukacyjnych. Ona potrafiła dotrzeć swoją mądrością do każdej nauczanej przez siebie osoby. Pamiętam, gdy pani Malińska szła wąskim korytarzem naszego liceum, lekko utykając na jedną nogę, wtedy prawie wszyscy uczniowie rozsuwali się robiąc Jej miejsce, a przy tym grzecznie witali.

Innym przykładem nauczyciela z pasją, którego z sentymentem wspominam, był nauczyciel historii Edward Balcerowicz. Lekcje z nim były niezwykłą podróżą w czasie. Nie było tam wyłącznie wiedzy książkowej i suchych faktów. To była prawdziwa opowieść o dawnych czasach. Dzięki Niemu pokochałam ten przedmiot. Później mój syn miał również przyjemność uczenia się historii pod skrzydłami pana Balcerowicza. Synowi również udało się zaszczepić pasję do odkrywania historii. Nauczyciel bowiem musi mieć olbrzymią wiedzę i talent jej przekazywania. Pan Edward Balcerowicz był podczas swoich lekcji prawdziwym artystą. Jego wzruszanie ramionami, chrząkanie, podnoszenie głowy i nieustające spacerowanie po klasie sprawiały, że każdy musiał być skupiony na nim, a w klasie panowała idealna cisza. Nikt nie chciał być złapany na braku koncentracji. Po prostu nie wypadało. Takich właśnie nauczycieli wspominam z wielkim uznaniem. Oni pozostali w mojej pamięci przez tyle lat, choć dawno nie ma ich pośród nas.”

Rozmowa z panią Prezes Szafrańską nasunęła mi trop, aby zgłębić wiedzę na temat profesora Balcerowicza. Postanowiłam umówić się z żoną Marią Balcerowicz. Usiadłyśmy w gabinecie męża Edwarda, w którym wystrój pamięta obecność jego właściciela. Gablota wypełniona książkami przypomina wciąż o zamiłowaniu pana Balcerowicza do wiedzy i sztuki. Zapytałam panią Marię o wspomnienia z Jej małżeństwa. Pomimo upływu wielu lat od wydarzeń pani Maria opowiadała, jakby wszystkie te sprawy działy się wczoraj. A pan Edward Balcerowicz był nie tylko pasjonatem i nauczycielem historii, ale samo Jego życie napisało równie ciekawą i niezwykłą historię. Oto, co powiedziała osoba najbliższa sercu Edwarda: „Nie mogę wiele powiedzieć o dzieciństwie męża, ale znam trochę faktów od momentu II wojny światowej. Mąż pochodził z Pomorza, a konkretnie z Tczewa. Urodził się 24 września 1924 roku. W czasie wojny został powołany do armii niemieckiej, ale szybko z niej uciekł do Francji. Tam schronienie dała mu francuska rodzina o nazwisku Arsen. Stamtąd przedostał się do Anglii i tam wstąpił do wojska. Udało Mu się ukończyć kurs żeglugi morskiej i to sprawiło, że przydzielono Go do Marynarki Wojennej. Czas spędzony na niszczycielu ORP „Krakowiak”, na którym pełnił służbę, pozostawił ślad na całe życie męża. Edward mając sporo czasu na morzu, bo pełnił funkcję radarzysty, sporo czytał. Niestety książek polskich na okręcie było niewiele, więc niektóre czytał wielokrotnie. „Pana Tadeusza” nauczył się nawet recytować na pamięć. Z Anglii Edward wrócił dopiero w 1945 roku. Gdy stanął w drzwiach domu rodzinnego, a otworzył je młodszy dwunastoletni brat, który Edwarda nie pamiętał, zawołał: „Mamo! Jakiś marynarz do nas przyjechał.” Radości całej rodziny nie było końca. A po wojnie trzeba było zdobyć wykształcenie. Poznaliśmy się w Liceum Ogólnokształcącym w Tczewie. Przez dwa lata chodziliśmy do jednej klasy. Razem śpiewaliśmy w chórze szkolnym. Nigdy do mnie nie zwracał się po imieniu, tylko „Koleżanko”. Nadszedł czas matur. Aby się lepiej przygotować spotykaliśmy się na kompletach w ogrodzie mojej koleżanki. Za stół i ławkę służyły nam koce. Towarzyszyły nam kozy i cielę. W którymś momencie zapatrzyłam się na kozę, a Edziu skomentował: „Koza na kozę patrzy!”. Wiem, że nie brakowało mu humoru, ale wtedy obraziłam się i tydzień nie rozmawiałam z „Kolegą”. Wkrótce okazało się, że jestem wybranką Edwarda na bal maturalny. Było cudownie! Umieliśmy i lubiliśmy ze sobą tańczyć. I tak zostaliśmy parą na całe życie. Ale nie było łatwo. On rozpoczął studia na Wydziale Historii Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu, a ja musiałam wyjechać do pracy w Warszawie. Mnie niestety nie wolno było studiować, bo byłam dzieckiem kapitalisty, czyli właściciela Rozlewni Piwa. Zamieszkałam u cioci, a Edziu często nas odwiedzał. Po trzech latach nauki na UMK w Toruniu mąż postanowił kontynuować studia magisterskie na Uniwersytecie Adama Mickiewicza w Poznaniu. Prawie całą pracę napisał w Warszawie pod moim bacznym okiem . Zawsze starał się pogodzić obowiązki z życiem. Zaraz po obronie tytułu magistra poprosił mnie o rękę. Zaręczyny odbyły się w Tczewie w obecności najbliższej rodziny. Niedługo po tym Edward postanowił podjąć studia aspiranckie na Uniwersytecie Lubelskim. Niestety odmówiono Mu, bo służył w wojsku niemieckim. Dzisiaj powiedzielibyśmy, że to absurd, ale takie to były czasy. Wtedy w 1954 r. otrzymał nakaz pracy na stanowisku nauczyciela historii w Liceum Ogólnokształcącym w Śremie. Z tą szkołą był związany przez prawie całą karierę zawodową. Tuż przed emeryturą uczył jeszcze w Szkole Podstawowej nr 1 w Śremie, której był dyrektorem. Do zajęć przygotowywał się zawsze bardzo starannie. Napisanie konspektu zabierało Mu więcej czasu niż przeprowadzenie faktycznej lekcji. Wiedzę miał ogromną i popartą doświadczeniem, a pamięć chłonną. Czytał wiele książek i czasopism. Najlepiej, gdy były z różnych wydawnictw, by można było porównywać i analizować treści. Twierdził, że historyk musi mieć pogląd obiektywny. Z tego też powodu kupował olbrzymie ilości książek. Często poświęcał na to sporą część niewielkiej nauczycielskiej pensji. Bo wtedy też nauczyciele nie byli najlepiej opłacani. Czasem myślałam, że są większe potrzeby innych zakupów, ale mąż bardzo kochał czytanie, historię i nauczanie kolejnych pokoleń młodych Polaków, a z taką miłością trudno było się licytować. Wszystkie książki do dzisiaj stoją na półkach gabloty w gabinecie męża. To było zadziwiające, jak bardzo Edward kochał swój zawód i swoich uczniów. Pomagał szczególnie tym, którzy dojeżdżali do szkoły, bo twierdził, że oni mają mniej czasu na naukę. Był dumny z osiągnięć swoich uczniów. Od zdolnych zawsze wymagał nieco więcej, gdyż uważał, że nie mogą zaprzepaścić talentu. Wielu ludzi mówiło, że lekcje z Nim były ciekawe, nie zawierały wyłącznie treści podręcznikowych, pełne były anegdot i osobistych wspomnień. Wobec uczniów był zawsze bardzo sprawiedliwy i oddany. Odszedł na emeryturę z poczuciem dobrze wykonanej pracy na rzecz oświaty. Później jeszcze przez wiele lat prowadził wykłady o tematyce historycznej, gdy tylko Go o to poproszono. Mąż nie tylko był pedagogiem, ale również całym sercem oddawał się działalności społecznej. Był na przykład radnym Miasta i Gminy Śrem, a tam przewodniczącym między innymi Komisji Oświaty. Oprócz tego wielokrotnie podejmował się napisania różnych opracowań historycznych oraz bezinteresownie pomagał ludziom, którzy potrzebowali Jego wsparcia. Zmarł 20 lipca 1996 roku, w wieku 72 lat. Od tamtej pory Jego Gabinet pozostał bez jakichkolwiek zmian. Ciągle w nim czuć obecność mojego męża.”

Jakże ciepłe okazały się wspomnienia pani Marii Balcerowicz. Równie życzliwe było przywrócenie pamięci o Władysławie Lorenc, która w latach 1947- 1949 pracowała w Szkole Podstawowej nr 2 w Śremie. Tym razem o ukochanej nauczycielce opowiedziała Róża Korcz: „Była niezwykle cierpliwa, pogodna i miała wiele miłości do dzieci. Bardzo zależało Jej, aby wszystkie dzieci nauczyły się języka polskiego. Gdy coś nie wychodziło, to organizowała zajęcia z pomocą starszych uczniów. Ja dzięki takiemu wsparciu nauczyłam się ładnie i szybko czytać. Do dzisiaj lubię czytać książki i zapewne jest to zasługa tej pani. Ale było coś, co mnie szczególnie ujęło w tej nauczycielce. Dobroć! To były powojenne czasy, bardzo trudne dla wszystkich. W wielu domach panowała bieda. U nas też się nie przelewało. Gdy pani Lorenc zauważyła, że niektóre dzieci nie noszą śniadania i chodzą do szkoły głodne, to poprosiła zamożniejszych rodziców o pomoc i szykowanie dodatkowych kanapek dla tych właśnie uczniów. Och! Jak bardzo smakowały mi te szkolne śniadanka! Wiem, że był to nauczyciel, który całe swoje serce oddał nauczaniu i dzieciom. Przez wiele lat z wdzięcznością i szacunkiem odwiedzałam Jej grób. Dzisiaj już go nie ma, ale w sercu moim pozostanie pani Lorenc na zawsze.”

Po usłyszeniu tylu wspomnień odkrywam, że zawód nauczyciela nie jest wyłącznie pracą dla zarobku. To coś więcej! To powołanie! To miłość do tego, co się robi, o czym się mówi, do kogo się mówi. Jest to praca nie tylko w szkole, nie tylko na konkretnym przedmiocie, ale jest to nauczanie własną postawą i pięknym życiem. A jakich cech oczekują od dobrego nauczyciela młode pokolenia? Zapytałam o to uczniów ZSE w Śremie. Swoim zdaniem podzieliła się ze mną Zuzanna Jankowska: „Dobry nauczyciel powinien być radosny. Jednak przede wszystkim musi potrafić nauczać, a gdy są trudności, to dobrze by było, gdyby był pomocny, cierpliwy i wspierający”. Podobne zdanie miała Patrycja Jankowiak: „Nauczyciel powinien być spokojny, cierpliwy, wyrozumiały, a także miły i serdeczny do uczniów.” Swoje oczekiwania od pedagogów sformułował również Mikołaj Majchrzak: „Lubię, gdy nauczyciel ma poczucie humoru, czasem jest choć trochę wyluzowany, a ponadto jest empatyczny i wyrozumiały. Dla mnie ważne jest tu i teraz, bo nie wiem, co będzie później, więc chcę by w szkole było miło. Myślę o przyszłości i chcę się rozwijać, a nauczyciel powinien mi to ułatwić”.

Jak widać wielkie wyzwania stały i nadal stoją przed nauczycielami. Mijają lata, a wiele zadań pedagogów i szkoły pozostało niezmiennych. Co mnie uderzyło we wszystkich wypowiedziach? Zrozumiałam, że nauczyciel musi kochać swoją pracę, kochać uczniów, musi mieć ogromną wiedzę i talent nauczania. A nade wszystko musi być dobrym człowiekiem!

(J.K)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%