Zamknij

Po pewnej ceremonii pogrzebowej otrzymałem i to w Urzędzie Skarbowym...

06:42, 17.01.2020 J.K Aktualizacja: 17:41, 17.01.2020
Skomentuj

Grać dla Pana Boga!

Ryszardowi Zielińskiemu – organiście ze śremskiej Fary – „stuknęła” trzydziestka. Nie chodzi o tę urodzinową, bo w tej kwestii - pan Ryszard wolnymi krokami dobiega do „sześćdziesiątki”. Chodzi o trzydziestolecie pracy w charakterze organisty. Bo, jest to oczywiście praca – można chyba nawet powiedzieć: „praca z odrobiną powołania”. Zresztą tak to mniej więcej definiuje sam jubilat.

- Bycie organistą jest dla mnie ciekawą podróżą i ciągle blisko Boga. Umiejętność harmonizowania pieśni to cudowny akcent ponieważ muzyka musi docierać do serc ludzkich aby unosić ich serca ku Bogu. Niestety w dzisiejszych czasach gdzie pojawia się brak szacunku dla seniorów, zwycięża nieustanna walka o pieniądze - może to i dobrze - ale zapomina się wówczas o powołaniu organisty. Zawsze mi powtarzał kanonik profesor Zdzisław Bernat u którego przez wiele lat byłem wiernym studentem, że muzyka kościelna to sacrum nie profanum i nie może przypominać muzyki kawiarnianej – mówi Ryszard Zieliński.

Ryszard Zieliński urodził się w 1962 w Śremie. Edukację muzyczną rozpoczął nauką gry na gitarze w Społecznym Ognisku Muzycznym w Śremie a następnie kontynuował w Studium Muzyczno-Liturgicznym przy Papieskim Wydziale Teologicznym w Poznaniu pod bacznym okiem księdza kanonika docenta Zdzisława Bernata oraz organisty katedralnego mgr Krzysztofa Wilkusa u których kończył kształcenie w zakresie gry organowej, dyrygentury chóralnej oraz muzyki liturgicznej (1983-1988).

Po nieudanym egzaminie z języka rosyjskiego w 1984 roku w Akademii Teologii Katolickiej w Warszawie oraz zabójstwie księdza Jerzego Popiełuszki został siłą wcielony w szeregi Ludowego Wojska Polskiego, które odbył w latach 1985- 1987 w Warszawie, a po odbyciu służby wojskowej skończył Studium Muzyczne oraz Akademię Muzyczną w Poznaniu (1988-1993).

Po ukończeniu wielu kursów i szkoleń rozpoczął najpierw grę w kościele „pofranciszkańskim” w Śremie a następnie na prośbę ówczesnego proboszcza księdza Jana Kajetańczyka oraz usilnym staraniom księdza dr Benedykta Glinkowskiego w stycznia 1990 roku rozpoczął pełnienie posługi organisty w kościele NMP Wniebowziętej w Śremie, gdzie równocześnie prowadzi i kontynuuje po swoich poprzednikach, chór parafialny pod wezwaniem świętej Cecylii, który założony został w 1922 roku przez ówczesnego proboszcza i organistę.

- Gdy po raz pierwszy wszedłem na chór, za zgodą ówczesnego organisty pana Stanisława, a nie było to proste aby usiąść za kontuarem, aby on nie sprawdził moich umiejętności. I wszyscy w moim wieku wiedzieli, że pierwszym zadaniem młodego adepta było sprzątanie. Pan Stanisław włączył instrument i mówi „grej”, trema była ogromna, ale chyba zaliczył mi to granie bo za chwilę, choć nie byłem jego uczniem, przyniósł mi ścierkę i starym obyczajem młodego adepta powiedział: „a teraz posprzątaj tutaj”, po czym powiedział: „idę do ubikacji a ty se grej” - i w tym momencie nastał we mnie ogromny oddech – tak wspomina swoje początki Ryszard Zieliński.

Inne wspomnienie dotyczy wynagrodzenia za wykonaną robotę.

- Po pewnej ceremonii pogrzebowej pewna pani nie uiściła opłaty za moją pracę. Jakoś tak po tygodniu spotkała mnie w Urzędzie Skarbowym. Podeszła i mówi że nie miała wtedy za wiele pieniędzy, ale bardzo mi dziękuję bo najładniej wypadłem z całej tej ekipy. I uroczyście wręczyła mi „tytkę” śliwek. Bardzo rozbawił mnie ten incydent. Nie wiedziałem, czy mam tę tytkę opodatkować czy nie – śmieje się nasz rozmówca.

Sympatycznemu panu Ryszardowi życzymy osiągnięcia kolejnych zawodowych jubileuszy!

(J.K)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%