Nowy przedmiot szybko stał się jednak źródłem gorących dyskusji, również w Śremie. Rodzice alarmują o presji ze strony kuratoriów oświaty, a w jednej ze szkół edukacja zdrowotna została zaplanowana na przedostatniej godzinie, tuż przed lekcją religii. Zdaniem krytyków przymusza to dzieci chodzące na religię do uczestnictwa w zajęciach „zdrowotnych”. Tylko do 25 września rodzice mogą jeszcze wypisać swoje pociechy z EZ, składając stosowne oświadczenie o rezygnacji w sekretariacie szkoły.
Edukacja zdrowotna to przedmiot, który ma zastąpić fragmentaryczne elementy wiedzy o zdrowiu rozsiane po innych lekcjach, takich jak biologia czy wychowanie fizyczne. Według założeń MEN, EZ ma uczyć uczniów, jak dbać o swoje ciało i umysł, zapobiegać chorobom oraz radzić sobie z wyzwaniami współczesnego świata. Program obejmuje tematy takie jak higiena osobista, zdrowe odżywianie, aktywność fizyczna, ale także zdrowie psychiczne – w tym radzenie sobie ze stresem, bullyingiem czy uzależnieniami. W starszych klasach pojawiają się zagadnienia związane z dojrzewaniem, edukacją seksualną, zapobieganiem chorobom przenoszonym drogą płciową oraz świadomym rodzicielstwem.
Lekcje trwają godzinę tygodniowo i są obowiązkowe, chyba że rodzice zdecydują inaczej. MEN podkreśla, że EZ to inwestycja w przyszłość. Barbara Nowacka w jednej z wypowiedzi stwierdziła, że nie rozumie oporu wobec nowego przedmiotu. „[...] niech przeczytają prawdę w podstawie programowej, przestaną kłamać o tym przedmiocie. Tam jest o złym dotyku, jest o przeciwdziałaniu pornografii, o przeciwdziałaniu uzależnieniom, o budowaniu dobrych i zdrowych relacji rodzinnych” – powiedziała.
Donald Tusk natomiast porównał EZ do starej, francuskiej kreskówki edukacyjnej Było sobie życie" – prostych, edukacyjnych lekcji o ludzkim organizmie.
Wydaje się jednak, iż rzeczywistość szkolna nie jest tak idylliczna. Wprowadzenie EZ zbiegło się z problemami organizacyjnymi: brakami kadrowymi, podstawą programową opracowywaną w pośpiechu i niejasnymi wytycznymi dla nauczycieli. Związek Nauczycielstwa Polskiego alarmuje, że wiele szkół nie jest gotowych na ten krok, a MEN nie zapewniło wystarczających zasobów. W efekcie, w niektórych placówkach zajęcia prowadzić mają nauczyciele WF-u lub biologii bez specjalistycznego przygotowania. Budzi to obawy części środowisk wychowawczych o jakość przekazywanej wiedzy.
Edukacja zdrowotna od samego początku budzi ogromne emocje. Głównym źródłem kontrowersji jest zakres tematów związanych z seksualnością i „tożsamością płciową”. Krytycy, w tym przedstawiciele Kościoła, zarzucają, że program promuje „ideologię LGBT”, zachęca do wczesnej aktywności seksualnej i bagatelizuje wartość tradycyjnej rodziny. W sierpniu br. Konferencja Episkopatu Polski wydała list pasterski, w którym wezwała rodziców do masowego wypisywania dzieci z EZ, argumentując, że przedmiot narusza prawo rodziców do wychowania zgodnie z własnymi przekonaniami.
Politycy prawicy podchwycili ten wątek, organizując kampanie informacyjne i petycje przeciwko MEN. „To nie edukacja, a indoktrynacja” – powtarzają w mediach społecznościowych. Z drugiej strony, organizacje pozarządowe, psycholodzy i lewicowi aktywiści bronią EZ jako niezbędnego narzędzia do walki z mitami i dezinformacją na temat seksualności. Wskazują, że brak edukacji seksualnej prowadzi do wyższego ryzyka ciąż nastolatek, chorób wenerycznych i problemów psychicznych.
Efekt? Masowe wypisywanie dzieci. W niektórych szkołach zainteresowanie EZ jest bliskie zeru – rodzice składają oświadczenia o rezygnacji hurtowo. Gdzieniegdzie organizuje się zebrania z rodzicami, by tonować nastroje. Po 25 września rezygnacja z przedmiotu będzie możliwa tylko w wyjątkowych sytuacjach.
Kontrowersje potęguje brak przejrzystości programu. MEN opublikowało podstawę programową, ale szczegóły lekcji w dużej mierze mają zależeć od nauczyciela. Rodzice obawiają się, że w klasach pojawią się tematy tabu, takie jak antykoncepcja, aborcja czy orientacja seksualna, bez ich kontroli.
W Śremie, jak i w całej Wielkopolsce, nowy przedmiot również nie przechodzi bez echa. Kuratorium Oświaty w Poznaniu, odpowiedzialne za nadzór nad lokalnymi szkołami, wydaje się wywierać presję na dyrektorów, by EZ była realizowana w pełnym zakresie. Według naszych informacji, dyrekcje otrzymują wytyczne, by minimalizować liczbę rezygnacji i organizować zajęcia w sposób, który zachęca do uczestnictwa. „Nie chodzi o przymus bezpośredni, ale o subtelne naciski” – mówi anonimowy nauczyciel ze śremskiej podstawówki.
Szczególnie bulwersująca jest sytuacja w jednej z większych szkół podstawowych w Śremie (nazwa nieujawniona na prośbę źródła). Tutaj edukację zdrowotną zaplanowano na przedostatniej godzinie lekcyjnej, a religię – na ostatniej. Dla rodzin, które chcą, by ich dzieci uczestniczyły w lekcjach religii (prowadzonych zazwyczaj przez katechetów), oznacza to konieczność zostawania w szkole w czasie EZ. „To czysta manipulacja harmonogramem. Dziecko, które chce iść na religię, musi przesiedzieć całą godzinę na edukacji zdrowotnej, nawet jeśli rodzice się nie zgadzają” – alarmuje rodzic z tej szkoły.
Taka organizacja lekcji budzi podejrzenia o łamanie prawa. Ustawa o systemie oświaty gwarantuje, że EZ jest fakultatywna, ale w praktyce szkoły często komplikują plan lekcji w taki sposób, by zniechęcić do rezygnacji z nowego przedmiotu. Kuratorium w Poznaniu zaprzecza jakimkolwiek naciskom, ale rodzice donoszą nam o telefonach do dyrektorów z „zaleceniami”.
Rozmawialiśmy z kilkoma anonimowymi rodzicami ze Śremu, którzy krytycznie odnoszą się do EZ. Ich obawy krążą wokół treści programu i presji instytucjonalnej.
Jedna z matek, której dziecko uczęszcza do wspomnianej szkoły, mówi: „Nie chcę, by moja córka w wieku 12 lat uczyła się o antykoncepcji i relacjach seksualnych od nauczyciela, który nie jest ekspertem. To temat na rozmowy w domu, nie w szkole. A ten plan lekcji? To skandal – zmuszają nas do wyboru: albo rezygnujemy z religii, albo ryzykujemy, że dziecko usłyszy coś, co nam nie pasuje”.
Edukacja zdrowotna miała być krokiem w stronę nowoczesnej szkoły, ale stała się polem bitwy ideologicznej. W Śremie mamy własne jej wydanie. Presja kuratoriów, kontrowersyjnie ułożone plany lekcji i obawy o przekazywane na zajęciach treści sprawiają, że wielu rodziców czuje się osaczonych. Do 25 września mają jeszcze czas na refleksję.
Czy EZ to rewolucja w edukacji, czy zamach na wartości? Czas pokaże. Ale już na obecną chwilę w wielu szkołach ten przedmiot nie zagości.
[ZT]83002[/ZT]
[ZT]82983[/ZT]
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz