Niewielu mieszkańców miasta wie, że w śremskim Batalionie Podchorążych Rezerwy nr 7, wojskowe szlify otrzymywał polski prawnik, działacz narodowy, członek konspiracji antyniemieckiej i antykomunistycznej, powstaniec warszawski, ofiara represji sytemu bezpieczeństwa PRL, związany z owianym złą sławą, przedwojennym Obozem Narodowo-Radykalnym, potem jego totalniackim odłamem „Falangą” – por. Władysław Jamontt. Zarazem w swoim życiorysie miał także bójki, pomówienia, groźby, zlecenia morderstw, co tworzy obraz człowieka niejednoznacznego.
Dzięki temu, iż Śrem był miastem, gdzie przed II wojną nie brakowało szkół wojskowych, w naszym mieście mogły przebywać ciekawe osobistości z m.in. Polskiego Państwa Podziemnego. Tego przykładem jest por. Władysław Jamontt, który pomiędzy 1931 a 1932 szkolił się w tutejszej podchorążówce. Zapisał on się w historii jako postać niejednoznaczna, z niewyjaśnionym życiorysem, lecz na pewno tragicznym, co świadczy dramat walk o stolicę oraz przejście przez komunistyczne śledztwo i więzienie. W sierpniu 2021 roku na łamach Portalu Śremskiego popełniłem tekst na temat tego działacza narodowo-radykalnego. Wtedy chciałem ukazać jego związki za Śremem, jako powstańca warszawskiego. Jednak było dużo niewiadomych na tamtą chwilę, dlatego też przez ponad rok zdobywałem kolejne wiadomości na temat prawnika ze stolicy i efektem był artykuł opublikowany w 71. rocznicę skazania Jamontta na karę śmierci przez komunistyczną władzę, na łamach wPrawo.pl. Jednak nie poprzestałem na tym i dzisiaj mogę oddać czytelnikom tekst, która odpowiada na wiele pytań, daje pole do różnych interpretacji, a także zadaje nowe zagadki do rozwiązania. To co odkrywam w ostatnich miesiącach rzuca wiele cieni na tę postać, jednak zarazem ukazuje jako człowieka bardzo ideowego i oddanego Polsce, walczącego z Niemcami, a także z rodzimymi komunistami czy Sowietami. Bohater tekstu okazuje się modelowym przykładem chłopaka z dobrego domu, który chciał zmienić zastaną Rzeczpospolitą, w dobie popularnych idei totalitarnych i nie uciekał od przemocy, którą jednak wypełniony był ówczesny świat.
Władysław Jamontt urodził się 28 sierpnia 1910 roku w Warszawie, jako syn Janusza, profesora prawa oraz sędziego Sądu Najwyższego i Róży z domu de La Tour. Miał siostrę Helenę, która także działała na polu narodowym i konspiracyjnym. Uczęszczał do Szkoły Mazowieckiej w Warszawie, gdzie uzyskał świadectwo dojrzałości. W II Rzeczypospolitej obowiązkiem wojskowym objęci byli wszyscy obywatele płci męskiej, którzy w danym roku kalendarzowym kończyli ??18 rok życia. Fakt bycia studentem nie zapewniał automatycznego wyreklamowania z wojska, więc część poborowych decydowała się odsłużyć je bezpośrednio po uzyskaniu świadectwa dojrzałości, aby później nie przerywać nauki w szkole wyższej. Jako tzw. poborowi z cenzusem trafiali do koszar na ?? miesięcy, na uczelnię zaś zapisywali się już jako podchorążowie rezerwy, o rok starsi, niż gdyby uczynili to bezpośrednio po maturze. Tak właśnie postąpił tak Władysław Jamontt. W latach 1931–1932 uczestniczył w kursie podchorążych piechoty w Śremie (Batalion Podchorążych Rezerwy Piechoty Nr 7, który pod względem organizacyjnym i wyszkolenia podporządkowany został dowódcy 17 Wielkopolskiej Dywizji Piechoty, a pod względem administracyjnym dowódcy 68 Pułku Piechoty z Wrześni) i został mianowany porucznikiem rezerwy saperów.
Od 1932 do 1937 studiował na Wydziale Prawa Uniwersytetu Warszawskiego. W czasie studiów zaangażował się w działalność w Związku Akademickim Młodzież Wszechpolska – Warszawa. W 1933 został zawieszony na rok akademicki z powodu rozwieszania plakatów przeciwko Antoniemu Sujkowskiemu (uczony związany z obozem sanacyjnym od 7 lipca do 30 września 1926 roku piastował urząd Ministra Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego w rządach Kaziemierza Bartla). W archiwum uczelni znajduje się karta osobowa z 10 września 1932 roku z adnotacją o rozpoczęciu i zakończeniu postępowania dyscyplinarnego. Następnie jak wiele młodych narodowców współtworzył Obóz Narodowo-Radykalny. Władysław Jamontt w maju ????1934 roku został aresztowany pod zarzutem udziału w strzelaninie w siedzibie ONR przy ul. Wolskiej. Narodowi radykałowie za cel stawiali sobie pozyskanie wpływów w środowiskach robotniczych, dlatego otwarli swój lokal na ul. Wolskiej 44, w sercu „czerwonej” Woli, w tym samym domu, w którym mieścił się lokal PPS. Młodzi socjaliści postanowili uniemożliwić działalność narodowo-radykalną na „swoim” terytorium, zerwali więc zebranie ONR i zdemolowali jego siedzibę. Młodzi narodowcy nie byli dłużni 29 maja 1934 roku – bojówka narodowych radykałów ostrzelała lokal Komitetu Dzielnicowego PPS na Woli w Warszawie, raniąc 7 osób. Od końca maja do czerwca 1934 roku przebywał w areszcie przez miesiąc. Miał problemy w związku z przynależnością do ONR na uczelni, czego pamiatka są opasłe akta uczelniane. W archiwum uczelni znajduje się pismo komisarza Policji Państwowej T. Banko do dziekana Wydziału Prawa z 4 października 1934 roku związane ze sprawą strzelaniny na Wolskiej. Ponieważ śledztwo przeciw niemu zostało ostatecznie umorzone przez prokuraturę w lutym ???? r., Sąd Akademicki również zamknął wytoczoną mu sprawę dyscyplinarną i została umorzona. Po zdelegalizowaniu tej organizacji przez władze i rozłamie, wszedł w 1935 roku do grupy, czerpiącej wzorce z włoskiego faszyzmu, Ruch Narodowo-Radykalny „Falanga”, pod przywództwem Bolesława Piaseckiego. RNR od początku swego istnienia powołało również organizacje bojowe, ale nie ukrywano, ze miały one obok funkcji ochronnych pełnić także funkcje ofensywne. Pierwotnie dzieliły się na dwie grupy. Tę pierwszą scharakteryzują nam sami działacze Falangi. Dla Wojciecha Wasiutyńskiego były to grupy typu „gangowego”, element ,,mało zainteresowany ideologią, poza tym, że nie lubił Żydów i policji”, a dla Zygmunta Dziarmagi była to bojówka złożona z lumpenproletariuszy i bezrobotnych, w oparciu o kadrę akademicką. Dowodził nimi Leon Chodkiewicz. Poważniejsza organizacja bojowa złożona była ze studentów, na ogół bardzo ideowych – Uczelnie Różne. Najpierw przewodził Dziarmaga, a prawdopodobnie po jego aresztowaniu na jej czele stał Andrzej Kułakowski. Natomiast trzecim dowódcą stał się nasz Władysław, mylnie nazywany przez prof. Rudnickiego Bolesławem. Od jego kadencji możemy w końcu mówić o zorganizowanej bojówce partyjnej, chociaż do historii przejdzie, jako słynny dowódca chuliganów od Piaseckiego – Zygmunt Przetakiewicz. Władysław Jamontt został od początku istnienia Narodowej Organizacji Bojowej „Życie i Śmierć dla Narodu” (NOB) jej szefem. Był to paramilitarny oddział RNR Falangi, przygotowywany do czynnej walki rewolucyjnej, początkowo używał nazwy Oddział Bojowy “Ręka z Mieczem”. Zajęcia wojskowe prowadzono w majątku ziemskim Stanisława Zdziarskiego w Łęgonicach. NOB na koncie miał kilka akcji typu terrorystycznego m.in. ataki bombowe na siedziby Związku Nauczycielstwa Polskiego (od zarania był siedliskiem elementów komunistycznych lub socjalistycznych) w Warszawie i Łodzi, ostrzelanie pochodu Bundu (żydowska partia komunistyczna) 1 maja 1937 roku, a także członkowie NOB brali udział w blokadzie Uniwersytetu Warszawskiego w listopadzie 1936 roku. Ponadto na UW można znaleźć pismo rektora F. Czubalskiego do dziekana Wydziału Prawa z 18 lutego 1936 roku, związane z postępowaniem dyscyplinarnym Jamontta.Dużym echem odbiło się w historii II RP wyżej wspomniane, słynne zablokowanie działalności Uniwersytetu Warszawskiego na tle antysemickim. Studenci narodowcy, powiązani z SN, ONR i „Falangą”, żądali wprowadzenia getta ławkowego i numerus clausus dla Żydów, obniżki czesnego, a także ograniczenia cenzury. Blokadę uniwersytetu rozpoczęli 23 listopada 1936 r. O godz. 0.45 w nocy z 24 na 25 listopada 1936 r. policjanci w hełmach i pancerzach przystąpili do pacyfikacji blokady Uniwersytetu Warszawskiego prowadzonej przez studentów narodowców (około 1 tys. ludzi). Wtargnęli na teren kampusu, jednocześnie wywarzając bramy od strony Krakowskiego Przedmieścia i Oboźnej. Wielu protestujących wyłapano, ale największa grupa zabarykadowała się w Auditorium Maximum. Przybyła na miejsce straż ogniowa podwiązała węże do hydrantów i zaczęła „ostrzeliwać” silnym strumieniem okna budynku. Jednocześnie policja wrzuciła do środka kilka granatów z gazem łzawiącym, wskutek czego część studentów wybiegła na dziedziniec, gdzie natychmiast ich aresztowano. Jednak najbardziej zawzięci członkowie Stronnictwa Narodowego nadal trwali w oporze – rzucali w policjantów petardami. W rezultacie sprowokowane siły porządkowe przypuściły ostateczny szturm i do godz. 3 w nocy blokada uniwersytetu została zlikwidowana. Po zajściach uczelnię na jakiś czas zamknięto, by uspokoić nastroje.W 1937 r. Ruch Narodowo-Radykalny postanowił w sposób szczególny zamanifestować swój wkład w zwalczanie lewicy. W numerze poprzedzającym święto majowe „Falanga” opublikowała artykuł pt. Mobilizacja czerwonej akcji agitatorów przygotowaniem do bolszewickiej rewolucji, a członkowie organizacji rzucili trzy petardy na klatce schodowej budynku, w którym mieściła się redakcja żydowskiego ,,Naszego Przeglądu”. Szkody materialne były poważne. Przechodnie zatrzymali wybiegającego z budynku studenta I roku medycyny Tadeusza Biernackiego. Zlecenie otrzymali od od samego Bolesława Piaseckiego. Szczegóły techniczne omawiano ze Szpakowskim. W samej akcji brali udział Jamontt i dwie niezidentyfikowane osoby. Łączniczką była Helena Jamonttówna, siostra Władysława. Tadeusz Biernacki został skazany na rok aresztu w pierwszej instancji 3 sierpnia 1937 roku. Jednak zwolniono go za kaucją 500 zł. Wracając do 1 maja 1937 roku, w koszu na śmieci, w miejscu, w którym miał się zebrać pochód żydowskiego, komunistycznego Bundu, została umieszczona dzień wcześniej bomba zegarowa. Została jednak wcześniej rozbrojona przez sprzątającego pracownika miejskiego. W samym dniu „święta” sześcioosobowa bojówka zaatakowała pierwszomajowy pochód u zbiegu ulicy Smoczej i Miłej. Bojówkarze oddali salwę do ostatnich szeregów pochodu, a następnie rzucili świece dymne i petardy. Zabite zostało pięcioletnie dziecko, a wiele osób byto rannych, w tym ośmioletni chłopiec. Wielu widzów i uczestników zostało w zamieszaniu poturbowanych. Później policja zatrzymała kilku osobników, ale po 48 godzinach ich zwolniła. Według Bernarda Goldsztejna demonstracja była wyjątkowo liczna, gdyż ciągnęła się od Miłej do Żelaznej. Ochrona pilnowała porządku przede wszystkim na początku i na końcu pochodu. Do napadu doszło u zbiegu Smoczej i Glinianej. Goldsztejn przedstawia tez nieco inny przebieg zdarzeń. Najpierw rzucono świecę dymna, a potem zaczęto strzelać. Dziecko zabite zostało na rękach matki, która stała na chodniku. Podkreślał, ze nie doszło do paniki; tłum stał w miejscu. Napastnicy uciekli dwoma samochodami. Policja wydała komunikat, ze nie znaleziono sprawców zabicia dziecka. Co więcej, policja, obawiając się manifestacji, nie pozwoliła na publiczny pogrzeb dziecka. Tego samego dnia, kiedy miał miejsce napad na pochód Bundu, została rzucona petarda na pochód Polskiej Partii Socjalistycznej – Frakcja Rewolucyjna. Kilka osób zostało okaleczonych jej odłamkami. Zamachy potępiła cała prasa, w tym endecki ,,Warszawski Dziennik Narodowy”. Co ciekawe w międzyczasie od 1937 roku Jamontt jest doktorantem Wydziału Prawa UW. Latem 1939 roku lider Ruchu Narodowo-Radykalnego „Falanga” Bolesław Piasecki zawiesił działalność organizacji na skutek konfliktów wewnętrznych.Po klęsce wrześniowej, już pod okupacją niemiecką, współtworzył tajną organizację „Pobudka”. Niemiecka napaść na Polskę, klęska wrześniowa i okupacja kraju zaktywizowała byłych członków „Falangi”, którzy postanowili rozpocząć działalność konspiracyjną. W październiku 1939 roku. W Warszawie spotkało się kilku dawnych aktywistów Falangi. Wśród nich znaleźli się Witold Rothenburg-Rościszewski, Władysław Terlecki, Zygmunt Przetakiewicz, Jerzy Hagmajer, Samuel Kostrowicki i Jerzy Zanski. Grupa ta postanowiła założyć podziemna organizacje o profilu radykalno-narodowym. Nadano jej nazwę „Pobudka”, tak jak wydawanemu przez nią konspiracyjnemu pismu, które stało się głównym organem prasowym ugrupowania. Komendantem został wybrany mecenas Witold Rothenburg-Rościszewski. W miarę rozwoju organizacji uaktywnili się jej dawni liderzy, którzy z czasem do niej dołączyli. Byli to: Władysław Jamontt, Marian Reutt – główny przedwojenny ideolog „Falangi”, Wojciech Zaleski czy sam Bolesław Piasecki. Władek został zastępcą dowódcy komendanta pionu wojskowego Samuela Kostrowickiego („Jakuba”, „Łukasza”). Organizacja skupiła się przede wszystkim na działalności propagandowej, a także w niewielkim zakresie dywersyjnej. Działała głównie w Warszawie. Jak wspomniałem organem prasowym było pismo „Pobudka”, następnie od 1942 roku „Głos Polski” i „Słowa Prawdy” od 1943. Od 21 kwietnia 1940 roku wchodziła w skład Komitetu Porozumiewawczego Organizacji Niepodległościowych, który skupiał organizacje opozycyjne wobec Związku Walki Zbrojnej. Jednak po scaleniu na początku 1942 roku ze ZWZ, od 1943 Jamontt był oficerem kontrwywiadu Komendy Głównej Armii Krajowej. Należał do Komendy Głównej Armii Krajowej – Oddział II (Informacyjno-Wywiadowczy) – Referat 996 – Rejestracja niemieckiej działalności w środowiskach obcokrajowców. Referat ten, nazywany był także „Sąsiadka” lub „996/S”). Zajmował się rozpracowywaniem, penetracją w środowiskach obywateli państw obcych, ze wszystkich mniejszości narodowych, a zatem białych Rosjan, Białorusinów, Ukraińców, a także Litwinów i Węgrów. Jednak Jamontt miał zupełnie inne zadanie. Zadaniem Jamontta było rozpoznanie działalności NSZ i innych organizacji prawicowych, zwłaszcza ich stosunku do AK. W tym celu wykorzystywał ponoć agenturę, którą zwerbował w NSZ, oraz kontakty towarzyskie. Jeśli wierzyć protokołom przesłuchań, Jamontt spotykał się z samym szefem wywiadu NSZ Antonim Szperlichem „Hubertem” . Dowódcę Armii Krajowej gen. Stefana Roweckiego ps. „Grot” Gestapo aresztowało 30 czerwca 1943 r. w domu przy ul. Spiskiej 14 w Warszawie. Faktu aresztowania nie podano do szerszej wiadomości. Kontrwywiad Armii Krajowej już kilka godzin po aresztowaniu generała Roweckiego, oprócz działań zabezpieczających organizację przed ewentualnymi następstwami, podjął wiele czynności zmierzających do odtworzenia okoliczności ujęcia Dowódcy Armii Krajowej i do wyjaśnienia przyczyn tego zdarzenia. Rekonstrukcja tych działań napotyka poważne trudności, ponieważ archiwum kontrwywiadu spłonęło w czasie powstania warszawskiego, a powojenne spustoszenia dokumentacji akowskiej, będące dziełem komunistycznych służb, pogłębiły problem. Paradoksem jest, że dwa podstawowe dokumenty, dzięki którym możemy poznać działania podjęte przez kontrwywiad KG AK – Opracowanie materiału w sprawie aresztowania Grota datowane na 9 października oraz Sprawozdanie o przebiegu aresztowania Grota z 13 października 1943 r. – znamy z odpisów sporządzonych przez Ministerstwo Bezpieczeństwa Publicznego, na potrzeby śledztw prowadzonych przeciwko żołnierzom AK. Te dwa raporty są dokumentami podsumowującymi trzymiesięczne działania kontrwywiadu po aresztowaniu Dowódcy AK. Sporządzenie tych dokumentów przez Stanisława Leszczyńskiego zamykało podstawowy etap działań kontrwywiadu, co nie oznaczało jednak zamknięcia sprawy aresztowania Roweckiego. Nieliczne zachowane dokumenty wskazują, że znajdowała się ona cały czas w kręgu zainteresowań kontrwywiadu. Zachował się m.in. rozkaz z 24 kwietnia 1944 r. skierowany do Władysława Jamontta ps. „K-10”, informatora referatu „996” (ds. obywateli państw obcych i mniejszości narodowych), w sprawie podjęcia działań zmierzających do ustalenia miejsca pobytu i losów „Grota”. W 1944 r., jak podają m.in. Stefan Korboński i Tadeusz Manteuffel, za sprawą NSZ wydanych zostało Niemcom dwoje współpracowników Biura Informacji i Propagandy, Marceli Handelsman i Halina Krahelska. Jak pisze Korboński: „Zakończeniem akcji likwidowania niewygodnych dla NSZ osób miała być »Noc św. Bartłomieja«. Zostały przygotowane listy proskrypcyjne osób przeznaczonych na zgładzenie, gdy nastaną ku temu odpowiednie warunki, np. załamie się władza okupacyjna. Znaleźli się na tej liście wybitni przywódcy socjalistyczni, znani liberałowie i demokraci, osoby podejrzewane o należenie do masonerii. (…) Likwidacja tych osób miała ułatwić NSZ objęcie rządów nad Polską w drodze zamachu stanu”. Część tych list ponoć zachowała się i można na nich znaleźć m.in. Irenę Sendlerową, Aleksandra Kamińskiego czy Ludwika Widerszala, zgładzonego 13 czerwca 1944 r. razem z Jerzym Makowieckim z Biura Informacji i Propagandy Komendy Głównej AK oraz jego żoną. Według Janusza Marszalca odpowiedzialność za mord ponosiła „skrajnie prawicowa grupa mafijna”, do której należeli Witold Bieńkowski i Władysław Jamontt. Tym sposobem bohater tekstu był zamieszany w niewyjaśnioną sprawę wykonania wyroków śmierci na pełniących funkcje kierownicze w Wydziale Informacji Biura i Propagandy Komendy Głównej AK Ludwiku Widerszalu i Jerzym Makowieckim z lata 1944 roku. Zbrodnia miała zostać zaplanowana i zlecona przez Władysława Jamontta (“Olgierd”, “K-10”), Witolda Bieńkowskiego (“Jan Boleński”, “Jan”, “Kalski”, “Dr Kalski”, “Wencki”, “Jan Wencki”) i Władysława Niedenthala (“Karol”). Udział tego ostatniego nie jest jednak do końca udowodniony. W sprawę został wplątany również Adam Leszczyc-Gutowski (“Bratkowski”), łącznik Jamontta z oddziałem “Andrzeja Sudeczki”. Żołnierzom oddziału dywersyjnego “Andrzeja Sudeczki”, którzy strzelali do Widerszala, powiedziano, że mają zabić agenta gestapo – Żyda i masona, a do tego komunistę. Konsternację bojowców wywołał fakt, że Ludwik Widerszal – rzekomy komunista – modlił się gorliwie przed śmiercią. Poprzez pracę konspiracyjną używał pseudonimów – „K-10”, „Olgierd”, „Tatarkin”. Wykonawcy tego czynu byli związani ze słynną w podziemiu „Grupą Toma”, a akcja należało do całego planu likwidacji lewicy, o czym wspominałem wcześniej. Morderstwo to miało także na celu rzucić cień na działalność jednej z organizacji prawicowego podziemia niepodległościowego, co było wynikiem walki politycznej między NSZ a byłymi członkami NOW. W czasie Powstania Warszawskiego walczył w kompani saperów pułku „Baszta” Komendy Głównej Armii Krajowej na Mokotowie. Po klęsce walk powstańczych, wyszedł z Warszawy razem z ludnością cywilną. Po II wojnie światowej, od 1947 roku podjął studia doktoranckie na Wydziale Prawa Uniwersytetu Warszawskiego, jednak przeszłość dopadła go i został aresztowany, co przekreśliło plany naukowe. Po aresztowaniu 5 lutego 1949 przez Urząd Bezpieczeństwa został 13 września 1951 skazany na karę śmierci, którą zamieniono na dożywocie. Według zeznań składanych przez Jamontta przed procesem w 1951 roku głównym inicjatorem zbrodni miał być Bieńkowski, po wojnie poseł na sejm i redaktor naczelny tygodnika „Dziś i Jutro”, utrzymujący tuż po wojnie znajomość z Bolesławem Piaseckim. W sprawie tej podwładny Bieńkowskiego z lat okupacji, Władysław Bartoszewski (któremu później Bieńkowski proponował nawet stanowisko sekretarza redakcji „Dziś i Jutro”), przychylał się do wniosku o jego politycznym sprawstwie. Wiedzę na ten temat czerpał od zaangażowanego ściśle w morderstwo Władysława Jamontta, nota bene przedwojennego działacza narodowo-radykalnego, podczas wojny związanego z Konfederacją Narodu. Oczywiście, założyć można, że Jamontt zrzucając odpowiedzialność na Bieńkowskiego, sam chciał jej uniknąć, Bartoszewski jednak do końca życia przekonany był, że szczegóły, które znał Jamontt, uwiarygodniają jego wersję wydarzeń. Do tezy o sprawstwie Bieńkowskiego przychylał się jednoznacznie także badacz tego zagadnienia, Janusz Marszalec. Sprawa ta będzie miała niezaprzeczalny wpływ na karierę Bieńkowskiego w okresie powojennym. W więzieniu miał odgrażać się Bolesławowi Piaseckiemu, dlatego ten podejrzewał go o zamordowania jego syna Bohdana. Objęty amnestią opuścił więzienie 15 czerwca 1956. Był dwa razy przesłuchiwany w sprawie zabójstwa Widerszala i Makowieckiego w 1951 i 1957 roku. Bieńkowski w 1957 r. w postępowaniu wobec Władysława Jamontta zaprzeczył jakimkolwiek swoim związkom ze sprawą zabójstwa Widerszala i Makowieckiego. Rok później jednak płk Jan Rzepecki w piśmie do władz ZBOWiD oskarżył go nie tylko o mataczenie w tej sprawie, ale i co najmniej o „współorganizowanie” morderstwa. W rezultacie został wydalony z organizacji. Zmarł nagle, w politycznym zapomnieniu 21 marca 1965 r., znajdując się prawdopodobnie w stanie głębokiej depresji. Komunistyczne więzienia pozostawiły trwałe zniszczenia organizmu i zmarł już 7 czerwca 1959 roku w Warszawie. Został pochowany na Cmentarzu Wojskowym na Powązkach (kwatera IIB 28-4-1).
Wiktor Piotr Chicheł
Bibliografia:Publikacje książkoweBojemski Sebastian, „Nim Hitler runie śmierć komunie. Wywiad antykomunistyczny narodowych Sił Zbrojnych pod okupacja niemiecką w latach 1942-1945”, Warszawa 2018Napora Adrian Czesław, „Narodowe Siły Zbrojne w walce o utworzenie Narodowego Państwa Polskiego”, Poznań 2019Raina Peter, „Mord rytualny. Kulisy zabójstwa Bohdana Piaseckiego”, Warszawa 2021red. Majewski Piotr M., „Dzieje Uniwersytetu Warszawskiego 1915–1945”, Warszawa 2016red. Przyborowska Anna, Generał Stefan Rowecki „Grot”. Tropiony dowódca podziemnej armii”, Elmów 2019Rudnicki Szymon, „Falanga. Ruch Narodowo-Radykalny”, Warszawa 2018Rudnicki Szymon, „Obóz Narodowo-Radykalny: geneza i działalność”, Warszawa 1985Żubryd Rafał, „Narodowa Organizacja Wojskowa i organizacje polityczne ruchu narodowego”, Warszawa 2015Żuczkowski Maciej, „Kontrwywiad Armii Krajowej”, Warszawa 2016
Artykuły
Marszalec Janusz, „Morderstwo na Makowieckich i Widerszalu. Stara sprawa, nowe pytania, nowe wątpliwości”, Zagłada Żydów. Studia i Materiały, Nr 2 (2006)
Strony internetowe https://www.facebook.com/RomanDmowskiUnitahttps://muzeumonr.wordpress.com/naukowcy/https://portalsremski.pl/pl/19_wiadomosci_z_regionu/44036_sremski-rezerwista-w-powstaniu warszawskim.htmlhttps://www.tygodnikprzeglad.pl/niepoczytalni/https://pl.wikipedia.org/wiki/Narodowa_Organizacja_Bojowa_„Życie_i_Śmierć_dla_Narodu”https://pl.wikipedia.org/wiki/Władysław_Jamontthttps://wprawo.pl/w-p-chichel-szef-bojowki-falangi-miedzy-gwiazda-sierpem-i-swastyka/https://www.1944.pl/powstancze-biogramy/wladyslaw-jamontt,12713.html
Władysław Jamontt
Jamontt z ojcem Januszem
Siostra Helena Jamontt
ulotka RNR - Falanga
Szkoła Podchorążych Rezerwy nr 7 w Śremie
Herb Batalionu "Baszta"
Grób na Powązkach Wojskowych
Użytkowniku, pamiętaj, że w Internecie nie jesteś anonimowy. Ponosisz odpowiedzialność za treści zamieszczane na portalu portalsremski.pl. Dodanie opinii jest równoznaczne z akceptacją Regulaminu portalu. Jeśli zauważyłeś, że któraś opinia łamie prawo lub dobry obyczaj - powiadom nas lub użyj przycisku Zgłoś komentarz
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz