To nie lada wyczyn! Nie każdy podjąłby wyzwanie ultramaratonu o długości ponad 800 km! Mowa o Przygodowym Ultramaratonie Rowerowym "Warta 800". Za nami już pierwsza edycja tego niezwykle ciężkiego wyścigu. Podobno zawodnicy rezygnowali nawet na miejscu tuż przed samym startem. Tylko śmiałkowie wyruszyli w długą trasę wzdłuż koryta rzeki Warty. Jednym z odważnych, który ukończył ultramaraton był śremian.
Marek Kawczyński to 35-letni mieszkaniec Śremu, który uwielbia sport. Pasjonuje się jazdą na rowerze. Rekreacyjnie i dla zdrowia, kiedy tylko ma czas wskakuje na rower, obiera kurs i wyjeżdża. Jednak nie podróżuje tylko blisko domu, na terenie gminy, czy nawet całego powiatu. Lubi robić sobie przejażdżki do bardziej oddalonych miejscowości. Ostatnio wybrał się na wycieczkę do Kalisza i przejechał 230 km.
Rekreacyjna jazda własnymi trasami to za mało. Marek postanowił wziąć udział w Przygodowym Ultramaratonie Rowerowym "Warta 800". Przy tym należy zaznaczyć, że była to pierwsza edycja, a więc uczestnicy nie wiedzieli, czego się spodziewać. Tym bardziej że organizator chciał, aby ultramaraton był nieprzewidywalny i najcięższy w całym kraju. Śremianin postanowił podjąć wyzwanie. O ultramaratonie dowiedział się w ubiegłym roku. Niemal od razu rozpoczął przygotowania. Rower, na którym wystartował budował od zeszłego lata. Skończył dwa miesiące temu, czyli idealnie, aby zdążyć go jeszcze przetestować przed ultramaratonem.
Udział Marka w "Warcie 800" był debiutem na tak długim dystansie. Dotychczas najdłuższy dystans 314 km pokonał podczas tegorocznego Wielkopolskiego Maratonu Gravelowego Pyra Trail 2022. Oprócz tego ma na koncie wiele startów w triathlonach.
Ultramaraton Rowerowy "Warta 800" rozpoczął się w sobotę 13 sierpnia przy źródle rzeki Warty (ul. Browar 1, Zawiercie-Kromołowo). Na linii startowej stanęło 64 zawodników. Kilkanaście osób zrezygnowało tuż przed startem, a część nie ukończyła wyścigu.
Śremianin znalazł się w dumnym gronie osób, które ukończyły ultramaroton. Jego czas wyniósł 71 godziny 54 minuty i 12 sekund. Pomimo awarii, wielu przeszkód i dłuższego postoju na metę dojechał jako dziewiąty.
Podstawowa trasa ultramaratonu mierzyła 810 kilometrów. Dozwolone było opuszczenie trasy pod warunkiem powrotu do tego samego miejsca. Natomiast skracanie groziło karą czasową lub dyskwalifikacją. Cała trasa prowadziła wzdłuż rzeki Warty, od samego źródła w Kromołowie, aż do ujścia w Kostrzynie nad Odrą. Zawodnicy przejeżdżali również przez Śrem. Cykliści jeździli głównie po szutrach, kamienistych i piaszczystych wałach, oraz pomiędzy zaroślami. Po drodze musieli mierzyć się też m.in. z przejazdami kolejowymi czy ruchliwymi skrzyżowaniami.
Start odbył się w deszczową sobotę o godz. 8.00 przy źródle rzeki. Zawodnicy ruszali w krótkich odstępach czasowych. Śremianin Marek wystartował z numerem 49. Jak zrelacjonował, na początku był w pierwszej piątce. Po przebytych 351 kilometrach nastał czas na pierwszy odpoczynek. Organizator na odprawie zapowiedział, że w Zamku Królewskim w Kole zawodników czeka niespodzianka. W związku z tym piątka przybyłych liczyła na godne spanie i prysznic. Do zamku dojechali ok. godz. 7.00 w niedzielę. Okazało się, że niespodzianka się udała. Nie było tam kompletnie nic oprócz ruin. Odbyli ponad godzinną drzemkę i ruszyli dalej.
Następnym punktem na trasie był Śrem. Droga wiodła m.in. po wałach i przez promenadę. W rodzinnym mieście Marek spotkał się z rodziną i przyjaciółmi, którzy dodali mu energii i wsparcia na dalsze kilometry. Kolejny przystanek miał miejsce dopiero w Poznaniu, w niedzielę o godz. 2.00. Wtedy Marek dotarł do klubu kajakowego przy Warcie, gdzie odbył drzemkę.
Teraz kierunkiem był Gorzów Wielkopolski. Po drodze do tego miasta, a dokładniej w Sierakowie śremianinowi zepsuł się rower. Uszkodzeniu uległa przerzutka. Prowizoryczna naprawa zajęła ok. 1,5 godziny. Niestety niedługo później wystąpiły kolejne utrudnienia. Akurat w czasie przejazdu przez Skwierzynę towarzyszyła mocna burza. Z powodu tych niedogodności Marek do Gorzowa Wlkp. dojechał dopiero ok. godz. 19.30. Celem był jeszcze sporo oddalony rezerwat przyrody. Przejazd był możliwy tylko do godz. 20.00. Po tej godzinie konieczne było czekanie na przejazd aż do rana. Zawiedziony śremianin postanowił jednak spożytkować ten czas. Zjadł porządną kolację, zrobił zakupy na śniadanie, znalazł nocleg, ale w zasadzie tylko na 4 godziny. Już po godz. 3.30 ruszył w drogę.
Ok. 30 km przed metą Marek spotkał swojego kolegę Sebastiana, który odczuwał już zmęczenie i wszelkie związane z nim dolegliwości. Skarżył się też na ból w karku. Śremianin postanowił go wspierać i służyć swoją pomocą na "ostatniej prostej". Sam również miał już dosyć i nawet zaliczył upadek. Cykliści do mety dotarli razem w środę o godz. 8.13.
- Przed wyjazdem zastanawiałem się, co będę robił w takiej długiej trasie. Zwykle w trakcie wypraw robię zdjęcia, oglądam widoki i rozmawiam z ludźmi. Jednak okazało się, że podczas ultramaratonu nie można było się nudzić. Na trasie było wiele ścieżek, piachu i wzniesień. Cały czas skupienie 200%, gdyż wystarczyła chwila nieuwagi i już można było zaliczyć glebę. Bywały gorsze momenty, że przez hałdy piachu czy ogrom gałęzi trzeba było zejść z roweru i go prowadzić, a czasem nawet pchać... Jednak nie zamieniłbym tej trasy na żadną inną, gdyż to był prawdziwy przygodowy ultramaraton! - podsumował Marek.
W galerii znajduje się kilka zdjęć z ultramaratonu "Warta 800".
Użytkowniku, pamiętaj, że w Internecie nie jesteś anonimowy. Ponosisz odpowiedzialność za treści zamieszczane na portalu portalsremski.pl. Dodanie opinii jest równoznaczne z akceptacją Regulaminu portalu. Jeśli zauważyłeś, że któraś opinia łamie prawo lub dobry obyczaj - powiadom nas lub użyj przycisku Zgłoś komentarz
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz