Zamknij

Fabio Amuleti. Jak włoski szewc trafił do Śremu?

16:00, 10.01.2025
Skomentuj

Naprawia buty i dorabia klucze od niemal 30 lat. Jego zakład mieści się przy ul. 1 maja 19 w Śremie. Co sprawiło, że Fabio Amuleti postanowił opuścić słoneczną Italię i rozpocząć nowe życie w sercu Wielkopolski?

Maciej Tomaszewski: Buongiorno! Dzień dobry!
Fabio Amuleti: Dzień dobry! Buongiorno!

MT: Jak to się stało, że trafił Pan do Śremu?
FA: Moja żona pochodzi ze Śremu.

MT: A jak się Państwo poznali?
FA: Moja żona pracowała i mieszkała przez pewien czas we Włoszech. Tam się poznaliśmy.

MT: Czym się różni życie w Polsce od życia we Włoszech?
FA: Jest zupełnie inne. Włosi mają swój „styl życia”, a Polacy swój. Moja żona uważa, że nasze narody mają kompletnie różne podejścia do codzienności. My-Włosi jesteśmy podobno bardziej spontaniczni, a Polakom otwarcie się na drugiego człowieka zajmuje trochę więcej czasu [śmiech]. Nie chcę być jednak sędzią we własnej sprawie. Na pewno dostrzegam różnice w kulturze, ale i w przyrodzie. We Włoszech mieszkaliśmy w miejscu, z którego mieliśmy 50 km w góry i 100 km nad morze. Żyjąc w Śremie, dostęp do tego typu atrakcji ma się nieco bardziej utrudniony [śmiech]. No i oczywiście jedzenie!

MT: Jaka jest Pana ulubiona śremska pizzeria?
FA: [śmiech] Temat pizzy dla Włochów jest... skomplikowany. Wszystko jest tu niezwykle istotne: la farina – mąka, la salsa di pomodoro – sos pomidorowy, il forno – piec. Piec musi być koniecznie opalany drewnem! Polskie pizze są zupełnie różne od włoskich. Nie możemy się porównywać.

MT: Co się Panu najbardziej podoba w Śremie? Poza żoną oczywiście.
FA: [śmiech] Jest to bardzo zielone miasto. Mamy ogródek działkowy (a we Włoszech nie mieliśmy), więc mogę hodować owoce i warzywa. Jestem dużym pasjonatem ogrodnictwa.

MT: Czy ma Pan ulubione miejsce na spacer w Śremie lub okolicy?
FA: Lubimy jeździć z żoną na spacery do lasu. Szczególnie upodobaliśmy sobie okolice Jaszkowa. Ostatnio byliśmy w poniedziałek [śmiech].

MT: A co Pana wkurza w Śremie?
FA: Nie mogę się przyzwyczaić do przejść dla pieszych blisko skrzyżowań. We Włoszech tego nie ma. Z naszego domu na działkę (raczej krótka trasa) naliczyłem aż dwanaście przejść przez jezdnię! Nie jestem w stanie tego zrozumieć. Niektóre urbanistyczne rozwiązania w Śremie i w Polsce są dla mnie po prostu dziwne.

MT: Ile lat mieszka Pan już w Śremie?
FA: Sprowadziłem się pod koniec 2017 roku.

MT: Czuje się Pan już członkiem śremskiej społeczności?
FA: Na pewno czuję się w Śremie dobrze, żyje mi się tu spokojnie. Lubię tu mieszkać. Ale zawsze pozostaje we mnie mała tęsknota za ojczyzną.

MT: Jak śremianie reagują na Pana narodowość?
FA: Nigdy nie zdarzyło mi się spotkać z reakcją negatywną. Klienci reagują albo pozytywnie, albo wcale. Zazwyczaj odbiór mnie jest bardzo sympatyczny. Czasami ktoś, kto wie, że jestem Włochem i zna trochę język włoski, ma ochotę uciąć sobie ze mną pogawędkę albo posłuchać, jak mówię [śmiech].

MT: A jak Pan sobie radzi z językiem polskim?
FA: Troszeńkę skomplikowany [śmiech]. Mam problem z alfabeto. Wszystkie „ż”, „sz”, „cz”, „ć” są dla mnie trudne do wypowiedzenia. Oczywiście trzeba się aktywnie uczyć języka. Samo do głowy nie wejdzie!

MT: Ale rozumie Pan po polsku?
FA: Zależy, kto mówi. Jeśli rozmówca mówi powoli i wyraźnie, rozumiem lepiej.

MT: Z jakimi wyzwaniami się Pan spotyka, prowadząc firmę w Polsce?
FA: Wyzwania chyba wszędzie są podobne. Są oczywiście jakieś różnice w podatkach i przepisach, ale pod wieloma względami biznes prowadzi mi się nawet łatwiej w Polsce, niż we Włoszech. Nie narzekam.

MT: Czy w szewstwie i dorabianiu kluczy występuje sezonowość?
FA: W szewstwie tak. W dorabianiu kluczy raczej nie. Może we wrześniu, gdy dzieci idą do szkoły, jest trochę więcej zleceń. Natomiast w butach więcej pracy jest jesienią, zimą i wiosną, a latem – gdy większość osób nosi sandały i klapki – mamy zastój.

MT: Ile lat zajmuje się Pan już szewstwem i dorabianiem kluczy?
FA: Około dwudziestu sześciu lat.

MT: Jakie miał Pan najbardziej nietypowe zlecenie?
FA: [zastanowienie] Zdarzają się na pewno czasem dziwne zlecenia, ale chyba nie zwracam na nie zbytnio uwagi... We Włoszech kiedyś ktoś przyszedł do mnie i chciał, żebym mu naprawił oponę od roweru! [śmiech] Niekiedy wpadają do nas ludzie, którzy jeżdżą konno z prośbą o naprawę drobnych elementów akcesoriów jeździeckich.

MT: Bardzo dziękuję za rozmowę. Grazie mille!
FA: Również bardzo dziękuję.

(.)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
Nie przegap żadnego newsa, zaobserwuj nas na
GOOGLE NEWS
facebookFacebook
twitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%