Około godziny 11:30 policyjny patrol, przejeżdżając ulicą Zamenhofa, zauważył dużego, czarnego psa. Widok był przerażający: zwierzę było skrajnie przerażone i zdezorientowane. Sunia, nie zważając na niebezpieczeństwo, wchodziła wprost pod koła nadjeżdżających samochodów. Nie reagowała na wołanie, jakby strach całkowicie odciął ją od świata.
Wtedy do akcji wkroczyła policjantka z patrolu. Intuicja podpowiedziała jej, że gwałtowne ruchy tylko pogorszą sprawę.
Rozpoczęła się cierpliwa wędrówka – policjantka szła krok w krok za uciekającą sunią ulicami Zamenhofa, Kochanowskiego i Ostroroga. Czworonóg próbował szukać schronienia na przypadkowych posesjach, ale nikt go tam nie rozpoznawał.
Dopiero po 40 minutach łagodnego podejścia i cierpliwości, zmęczona suczka poczuła, że ze strony mundurowych nie grozi jej krzywda. Zaufała policjantce na tyle, by dać się schwytać i wprowadzić do radiowozu.
Tam, w bezpiecznym i ciepłym wnętrzu, wreszcie się uspokoiła. Funkcjonariusze, dbając o jej dalszy los, przewieźli ją pod opiekę specjalistów do Schroniska dla Zwierząt w Gaju.

Historia ta ma jednak swój drugi, chwytający za serce rozdział. Jeszcze tego samego dnia w progu Komendy Powiatowej Policji w Śremie stanęła zapłakana mieszkanka miasta. Kobieta była zrozpaczona – z kojca uciekła jej ukochana suczka, Tosia.
Kiedy policjanci skojarzyli fakty i pokazali właścicielce zdjęcie uratowanego czworonoga, z jej oczu znów popłynęły łzy – tym razem był to jednak płacz niewypowiedzianej ulgi. Okazało się, że "duży, czarny pies" z ulicy Zamenhofa to właśnie jej Tosia.
Dzięki czujności, cierpliwości i wielkiemu sercu śremskich policjantów, Tosia nie podzieliła losu wielu ofiar wypadków drogowych.
Zamiast mroźnej nocy w samotności, suczka mogła wrócić do swojego domu. Ta historia to przypomnienie, że pod mundurem zawsze bije ludzkie serce, a policyjna służba to także te małe-wielkie czyny, które dla kogoś mogą oznaczać cały świat.
[ZT]85738[/ZT]
[ZT]85702[/ZT]
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz