Zamknij

Co Sowieci przynieśli nam w 1945 roku?

21:16, 23.01.2022 . Aktualizacja: 12:06, 24.01.2022

Przez wiele lat mówiono o tzw. wyzwoleniu przez Armię Czerwoną Polski z okupacji niemieckiej. Sowieci przegonili stąd narodowych socjalistów, lecz zainstalowali własne władze i mimo że wielu polityków przedwojennych zasiadało w Radzie Narodowej, to i tak najwięcej do powiedzenia mieli bezpieczniacy przywiezieni tu z przysłowiowej „Moskwy”.

Państwo tworzone od 1944 roku nie było niestety niepodległe, a ściśle sterowane przez Moskwę, a sama władza nie została wybrana demokratycznie, nie pochodziła od Polaków, od suwerena, tylko została zainstalowana przez sowieckich komunistów. Jak powiedział Józef Stalin do kierownictwa Polskiej Partii Robotniczej w 1944 roku: „Gdyby nie było Armii Czerwonej – to przez tydzień was nie byłoby”. Czy potrzebujemy coś więcej? No tak, Władysław Gomułka powiedział w maju 1945 roku podobnie: „Nie jesteśmy w stanie walki z reakcją przeprowadzać bez Armii Czerwonej”. Wśród prominentnych komunistów był np. Stefan Kilanowicz vel Grzegorz Korczyński, pogromca Żydów na taką skalę, że nawet w jego własnych szeregach robiło to wrażenie. W 1945 roku Korczyński postulował, aby na ziemiach polskich ponownie uruchomić krematoria i tam zagnać wszystkich antykomunistów (sic!). Ponadto dokonywał wtedy pacyfikacji wiosek na terenie Lubelszczyzny, uznanych za współpracujące z antykomunistyczną partyzantką. Został wiceministrem bezpieki i generałem tego resortu. Jednocześnie spotykamy się z określeniem Żołnierze Wyklęci czy Niezłomni (pierwsza nazwa powszechniej używana). Byli to polscy konspiranci należący wcześniej do Armii Krajowej czy Narodowych Sił Zbrojnych, którzy już od 1943 roku na najdalszych kresach II Rzeczpospolitej po późniejsze Ziemie Odzyskane ścierali się z m.in. komunistyczną partyzantką aż do roku 1963, kiedy zginął ostatni z nich - Józef Franczak ps. Lalek. Walczyli z Sowietami i polskimi kolaborantami, ponieważ byli wierni przysiędze danej Najjaśniejszej Rzeczpospolitej. Dla tych ludzi były tylko trzy wyjścia: zginąć z bronią w ręku, wyjść z lasu i czekać poprzez brutalne śledztwo na wyrok – więzienia lub śmierci, bądź ryzykowna i mało prawdopodobna ucieczka za granicę. W Śremie tym bardziej jest mała wiedza na ten temat, ze względu na małą liczbę organizacji (Wielkopolska to bardzo trudny teren do działań partyzanckich - mało lasów, gęstość zabudowań). Jednak w naszym powiecie istniały różne organizacje niepodległościowe, jak Konspiracyjny Związek Harcerstwa Polskiego, poakowski oddział „Dzielnego” zaliczany do WSGO „Warta” czy „Wolność, Równość, Demokracja”.

„Wyzwolenie”

Wojska sowieckie zdobyły Śrem z rąk Niemców 23 stycznia 1945 roku i od razu rozpoczęto tworzenie struktur komunistycznych. Obok władzy politycznej, która nas mniej interesuje powstała Milicja Obywatelska, na której czele w powiecie stał Chwalisław Wojtkiewicz, a w Śremie Franciszek Ławicki (przedwojenny działacz endecki, zmuszony do tej roli, prawdopodobnie tak mógł ochronić się przed represjami). Kilka dni później do Śremu przybył mjr Konstanty Głęboczko, który rozpoczął budowanie struktur Komendantury Wojskowej, która oprócz walki z pozostałościami oddziałów Wehrmachtu czy pospolitymi bandytami rozprawiał się z podziemiem. W pierwszych miesiącach 1945 roku MO rozbrajało cały powiat z broni palnej, co zapewne miało na celu utrudnić jakikolwiek opór zbrojny przeciwko władzy „ludowej”. W połowie roku z inicjatywy Rady Narodowej i Komendantury Wojskowej przy pomocy UB z Poznania Powiatowy Urząd Bezpieczeństwa Publicznego, którego pierwszym komendantem został por. Marceli Umiński. Głównym celem tej instytucji od samego początku była jak i w całym kraju likwidacja wszystkich organizacji sprzeciwiających się nowemu ustrojowi. Jego zastępcami był Jan Doba i Stanisław Groniecki. W tym momencie chciałbym opisać działalność tej trójki, a także przedstawić ich sylwetki. O pierwszych delikwentach wiele mówi zbrodnia, która dokonała się na przełomie zimy i wiosny 1945 roku w Lesie Zbrudzewskim. Niestety problem jest taki, że nie ma jednak żadnych fizycznych dowodów dokonania tego mordu. Dokumenty zniknęły, tylko jakie? Zamordowanym oprócz postawienia zarzutów kolaboracji z Niemcami, nie wszczęto procesu, a tym bardziej nie było wyroku. jeden ze świadków w sprawie, pracownik więzienia od 30 stycznia 1945 roku zeznał: „Wczesną wiosną 1945 r. z polecenia UB z więzienia wyprowadzono kilkunastu więźniów i zabrano ich bez jakiegokolwiek pokwitowania”. To tylko pokazuje, iż był to spontaniczny „wybryk” bezpieczniaków podczas częstych libacji alkoholowych tego towarzystwa. Nie zachował się żaden dokument ze śledztw, mogący sugerować, że oprócz papierów na miejscu zbrodni, ktoś szukał szczątków rozstrzelanych. Być może zresztą, to także niewiele by dało, ponieważ zwłoki po okolicznych polach rozniosły psy i lisy. Członkowie UB, mimo, że wzięli ze sobą
łopaty nie zadali sobie trudu pogrzebania ofiar, ponoć ziemia była zmarznięta i było to niemożliwe, ponadto trzeba pamiętać o upojeniu alkoholowe morderców. Według jednej z relacji mordu dokonano nieco wcześniej niż wspominała to większość osób i po prostu ziemia była jeszcze zbyt zmarznięta, żeby
w niej kopać. Wnuki śremianina, który miał zginąć w Zbrudzewie, opowiadają, że trudno było rozmawiać z babcią o losach jej męża. Na jakiekolwiek pytania reagowała płaczem. Jeden z mężczyzn relację przekazywał tylko za pośrednictwem osób trzecich, ostrzegając przed zgłębianiem tematu. Byli też tacy, którzy znając sprawę lekceważąco machali ręką, dodając na koniec swoich wyjaśnień: „przecież to byli volksdeutsche”. Jeden ze świadków mordu śremskich ubowców uzasadniał zachowanie Marcela Umińskiego, na którego rozkaz miano wywieźć i rozstrzelać 11. lub 12. osób: „Emocje go poniosły i to zrobił. On był przecież pijany. Nałapali Niemców ile się dało i po prostu tych z jednej celi kazał wywieźć i rozstrzelać. On był Żydem. Jemu prawdopodobnie Niemcy całą rodzinę wyrżnęli, więc on w odwecie zabił tamtą grupkę...”. A jak było naprawdę? Sam Teich był policjantem w gettcie żydowskim w Przemyślu i współpracował z Gestapo. Dzięki polskiej rodzinie, którą odznaczył Krzyżami Komandorskimi Orderu Odrodzenia Polski prezydent RP Lech Kaczyński, został uratowany przez wyjazdem do obozu zagłady. Rodzina Banasiewiczów (Franciszek z żoną Magdaleną, córką Marią i synem Tadeuszem) mieszkała w czasie okupacji niemieckiej w Orzechowcach niedaleko Przemyśla.W latach 1942–1944 ukrywali w przygotowanym w zabudowaniach gospodarczych schronie piętnaścioro Żydów z przemyskiego getta, w tym Teicha. Inny świadek wydarzeń podawał w 2007 roku Tygodnikowi Śremskiemu: „Zadzwoniłem, żebyście wiedzieli dokładnie kto to był - wyjaśnił. Jego podparta dokumentami IPN i Interpolu wersja wydarzeń przeczyła tezie zemsty Marcela Umińskiego za zabicie rodziny. Wobec szefa śremskiego Powiatowego Urzędu Bezpieczeństwa i ośmiu innych jego członków od początku lat 90-tych toczyło się postępowanie prowadzone najpierw przez Okręgową Komisję Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu, a następnie przez Główna komisję Badania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu. Dziewięciu funkcjonariuszy znęcało się nad więźniami w Śremie. Jeden z dziennikarzy, który zajmował się sprawą na początku lat 90-tych wspominał, jak po doniesieniu złożonym przez redakcję odwiedził go elegancki starszy pan, który przyjechał najprawdopodobniej z Poznania i grzecznie sugerował, żeby już nie rozgrzebywał starych spraw. „W dniu 25 kwietnia 2001 r. (...) w Instytucie Pamięci Narodowej - Komisja Ścigania Zbrodni przeciw Narodowi Polskiemu, odbyła się konferencja w sprawie ujawnienia miejsc grzebania ofiar zbrodni aparatu bezpieczeństwa w latach 1944 - 1956.” W czasie spotkania, kilka lat po umorzeniu śledztwa upubliczniono listę miejsc, w których przedstawiciele służb bezpieczeństwa ukrywali swoje ofiary. Wtedy na liście znalazło się 190 miejsc w całej Polsce. Wśród nich jest właśnie Las Zbrudzewski. Czy kiedyś dowiemy się prawdy? Chyba nie – Teich zmarł w 2004 roku w Izraelu, ponieważ to państwo, które okupuje Palestynę nie wydaje swoich obywateli, nawet jakby byli największymi zbrodniarzami... A o Janie Dobie napiszę później. Marceli Teich potrafił także podczas swojego urzędowania, zawezwać do ratusza, gdzie mieściło się PUBP w Śremie, Naczelnika OSP - Stanisława Skotarczaka, wracającego z akcji pożarniczej i go skatować oraz wyrzucić z gmachu budynku, a potem reszta strażaków go opatrywała. Po latach wspominała te wydarzenia jego synowa. Spójrzmy na ppor. Jana Dobę, który jest uznawany za jednego z najbrutalniejszych stalinowskich śledczych w Wielkopolsce. Prześladowani przez niego grozili mu śmiercią. Bardzo ciekawe sprawy w jego życiorysie zaczynają się w roku 1950. Do Powiatowego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w Śremie przychodzi list adresowany do niego. To wtedy jeden z najbardziej brutalnych śledczych w referacie zajmującym się podziemnymi „bandami”. Ma 29 lat i spore doświadczenie, bo pracuje w bezpiece od początku jej istnienia. W kopercie, na której nie podano nadawcy, jest kartka z jednym zdaniem: „Jeśli nie przestaniesz znęcać się nad tymi chłopakami to zginiesz marnie jak pies”. Doba prowadzi wtedy sprawę organizacji o nazwie Mobilizacyjny Ośrodek Armii Krajowej, która działała w rejonie Śremu. Kilku jej członków zostało niedawno aresztowanych. Ubek każdego z nich już przesłuchał, ale po otrzymaniu anonimu z pogróżkami poleca, żeby ponownie wezwać ich z cel. Przyprowadzani są pojedynczo. Pokazuje list i pyta, kto go napisał. A potem, jak na poprzednich przesłuchaniach, dotkliwie bije. Pięściami, a gdy przewracają się od jego ciosów – kopie. Trzy lata później Doba nie musiał już męczyć się torturowaniem. Otrzymał Brązowy Krzyż Zasługi, awansowano go na podoficera i powierzono wyższe stanowisko w UB w Pile, a potem wysłano do Legionowa na kurs dla oficerów Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego. Skończył go z kiepskim wynikiem, ale zapewnił mu on awans na podporucznika, zatrudnienie w Wojewódzkim Urzędzie Bezpieczeństwa Publicznego w Poznaniu, wyższe uposażenie i spokojną pracę. Został kierownikiem ochrony gazowni, która znajdowała się pod kuratelą Urzędu Bezpieczeństwa. 10 listopada 1953 roku 32-letni Jan Doba miał za sobą już 7 lat pracy w bezpiece. Skończył służbę o godz. 21 i mimo późnej pory, wybrał się na do restauracji „Swojska”. Nie zdejmując płaszcza, usiadł w pobliżu wejścia i zamówił kufel piwa oraz „setkę” wódki. Dochodziła godz. 22. W tym samym lokalu tego samego wieczoru spędzał czas starszy sierżant Wacław Pleskot. Na co dzień pełnił funkcję podoficera gospodarczego w jednostce nr 1526. Był w mundurze, ale nie miał przypiętej do pasa kabury. Zostawił ją w mieszkaniu, lecz wyciągnąłz niej służbowy pistolet TT i zabrał ze sobą. Włożył go do kieszeni płaszcza. Gdy Doba delektował się alkoholem, Pleskot z jednym ze znajomych siedział przy bufecie. W pewnym momencie ubek podszedł do żołnierza i poklepał go po plecach. Odeszli na chwilę na bok. Potem Doba wrócił do swojego stolika, a żołnierz do mężczyzny przy bufecie. Niedługo potem wojskowy wrócił do znajomych w drugiej sali „Swojskiej”. Ubrali się i ruszyli w kierunku wyjścia z restauracji. Przechodząc koło funkcjonariusza UB, żołnierz nagle wyciągnął pistolet i krzycząc „masz ty s... synu” trzykrotnie do niego strzelił. Następnie wycelował broń w siebie i oddal kolejne dwa strzały. Przeżył, lecz „Bestia ze Śremu” już nie. Bardzo ciekawą osobę przysłano do Śremu ze wschodu Polski. Albowiem zastępca Umińskiego w UB, Gen. Stanisław Groniecki, w okresie II wojny światowej walczył w oddziale partyzanckim Armii Ludowej Zygmunta Bieszczanina, ps. Adam, w okresie tak zwanej „Republiki Pińczowskiej”. Należałoby wytłumaczyć czym trudniły się formacje komunistyczne w tamtym czasie. Do ich „zasług” należą ataki na osoby cywilne, najczęściej współpracujących z niepodległościowym podziemiem, gwałty na kobietach, kradzieże np. majtek, kalesonów. Zmuszali kobiety do prania sobie ubrań także. Po zainstalowaniu przez PKWN i Sowietów struktur komunistycznych na wschodzie Polski, został funkcjonariuszem plutonu ochrony w WUBP w Rzeszowie w latach 1944–1945. Następnie przeniesiono go naszego miasta i tutaj piastował funkcje funkcjonariusza grupy operacyjnej, referenta, st. referenta, zastępcy szefa PUBP w Śremie (1945–1948). W ciągu 4 lat w Śremie zrobił wielki skok wzwyż  karierze. Czyżby to on tak często znęcał się nad więźniami aresztu? Następnie został zastępcą szefa i szefem PUBP w Strzelcach w latach 1948–1949, naczelnikiem w WUBP w Poznaniu (1949–1950), w WUBP w Bydgoszczy (1950–1951), st. Referentem oraz kierownikiem sekcji Departamentu III i VII MBP (1951–1955), zastępcą naczelnika wydziału w Departamencie I, wywiadu KDsBP (1955–1956), zastępcą naczelnika i naczelnikiem wydziału w Departamencie I, zastępcą dyrektora Departamentu II, kontrwywiadu oraz zastępcą szefa Służby Wywiadu i Kontrwywiadu MSW (1956–1990). Ponadto był pracownikiem rezydentury w NRD pod ps. Jesion w latach 1956–1958 i również p.o. jej kier. (1956- 1957). Piastował funkcję rezydenta na placówce w Wiedniu, oficjalnie jako attaché Poselstwa PRL (1958-); pracownik rezydentury w Kolonii ps. „Zenon”, oficjalnie jako zastępca szefa Polskiego Przedstawicielstwa Handlowego w Kolonii w latach 1967–1971. W 1973 roku delegowano go służbowo do Czechosłowacji. W 1975 minister spraw wewnętrznych powierzył mu obowiązki zastępcy pełnomocnika ministra spraw wewnętrznych, do spraw organizacji jednostek MO i SB województwa gdańskiego. W okresie od 1 listopada 1977 do 30 listopada 1980 był kierownikiem Grupy Operacyjnej „Wisła” w Moskwie, przebywając na etacie niejawnym zastępcy dyrektora Departamentu II MSW, pod „przykryciem” zajmowania stanowiska radcy Ambasady PRL w Moskwie. W 1977 oraz 1985 został delegowany do ZSRR, a w 1984 do egzotycznej Nikaragui.

Śremscy wyklęci
Jak wyglądał opór przeciwko komunistom w Śremie oraz w terenie? Przejdźmy najpierw do młodych harcerzy z KZHP, następnie do Oddziału Dzielnego, lecz tylko do działalności na terenie powiatu śremskiego. Zastępczą nazwą Konspiracyjnego Związku Harcerstwa Polskiego była Polska Straż Przednia. Organizacja swoją Komendę miała w Krakowie, a zaczęła swoja działalność jeszcze za okupacji niemieckiej. W Śremie twórcą organizacji, z inspiracji swoich kompanów z Tarnowa, był Kazimierz Kędziora (wywieziony ze Śremu do Generalnego Gubernatorstwa i 1944 roku wstąpił Harcerstwa), który przyjął pseudonim „Alaska Jim”, a stało się to w październiku 1945 roku i początkowo liczyła dziesięciu członków. Na czele KZHP, który stanowił drużynę, stał drużynowy mianowany przez krakowską
komendę KZHP - Tadeusz Sikora o pseudonimie „Skrzętny Chomik”. Funkcyjnymi w organizacji byli między innymi: Kazimierz Kędziora – zastępowy oraz Zenon Kamieński ps. „Groźny Basza” i Arkadiusz Pioch ps. „Dziki Ryś”, którzy byli sekcyjnymi.

Idea
Zadaniami KZHP było wychowywanie młodzieży w duchu katolickim i narodowym, a także przygotowywanie harcerzy do walki zbrojnej z okupantem (gromadzono broń palną i organizowano ćwiczenia wojskowe). Motywacją wstąpienia do organizacji była chęć przyczynienia się do zmiany ustroju oraz poczucie patriotyzmu. Te wszystkie wartości mieściły się w tekście przysięgi KZHP: „Przyjmuję Cię w szeregi drużyn młodzieży walczącej w myśl hasła: ”Bóg i Ojczyzna” o bezwzględną wolność, całość i niezależność ojczyzny. Obowiązkiem Twoim jest pracować ściśle według rozkazów dowództwa, tajemnicy przestrzegać. Polska cała, wolna i niezależna będzie Twą nagrodą, zdrada będzie karana śmiercią”. Zbigniew Barełkowski ps. Dziki Jeleń – 14 lat, czuł, że robi coś dobrego dla Śremu. Myślał, że tym działaniem podeprze mieszkańców w tym, że walka nie została skończona. Przestrzegali razem przed druga okupacją Polski. Uważali, iż komunizm jest zagrożeniem dla cywilizacji chrześcijańskiej. Większość członków grupy było uczniami Liceum Ogólnokształcącego w Śremie. Nauczyciele przekazywali wiedzę historyczną uczniom bez propagandy komunistycznej.

Organizacja
Ciekawa jest natomiast struktura organizacyjna KZHP, która wyglądała tak, że członkowie stanowili drużynę dzielącą się na dwa zastępy, a zastęp na dwie sekcje po 5 osób. Drużynowy kontaktował się osobiście tylko z zastępowymi czy sekcyjnymi. Konspiracja była tak głęboka, iż Franciszek Konieczny
ps. Wytrych grając z Tadeuszem Talarczykiem ps. Żbik z Białowieży w piłkę przez płot nie wiedzieli, że byli w jednej organizacji, a u Barełkowskiego rodzina dowiedziała się o jego działalności dopiero w czasie stanu wojennego.

Działalność
Młodzi harcerze zajmowali się głównie akcjami propagandowymi, czyli na przykład w czasie przed referendum czerwcowym (30.06.1946 r.) roznosili ulotki nawołujące do głosowania po linii PSL. Także rozklejali plakaty z napisami: „Precz z Bierutem!”, „Niech żyje Anders!” czy „Pamiętamy Katyń”. Kolega o nazwisku Banaszak przynosił ulotki Barełkowskiemu. Trudzili się także zdzieraniem plakatów propagandowych nowej władzy. By łatwiej było je zedrzeć, robili to chwilę po przymocowaniu, kiedy były jeszcze mokre. Mieszkańcy Śremu działalność harcerzy przyjmowali bardzo pozytywnie i zaczepiali ich po mszach świętych czy lekcjach szkolnych dziękując za trud działalności. Przed rozbiciem przez UB organizacja niestety nie zdołała zgromadzić broni ani zdobyć innego sprzętu. Ciekawe jest to, że organizacja wyposażona była w tablicę szyfrową do kontaktu z dowództwem w Krakowie, ale nigdy jednak z niej nie skorzystano. Kontakt był utrzymywany bezpośrednio między drużynowym Tadeuszem Sikorą, a kierownictwem komendy w Krakowie. Porozumiewano się też z komendami w Opolu czy Nowej Soli (jej twórcą był Marian Banaszak, który przeprowadził się tam ze Śremu).

Rozbicie i proces
Do rozbicia organizacji doszło przez przypadek. Trzeba zaznaczyć, że UB w Śremie nie wiedział o niej nic właśnie do tego momentu. 9 sierpnia 1946 roku PUBP w Kożuchowie w zupełnie innej sprawie zatrzymało w mieszkaniu Mariana Banaszaka – niego i Kazimierza Kędziorę - założyciela śremskiej organizacji, ucznia gimnazjum w Śremie, który brał udział w likwidacji członka Urzędu Bezpieczeństwa 1946 roku w Kożuchowie w Lubuskiem. W toku przesłuchania, 13 sierpnia, przyznał się do przynależność do KZHP. Po tej wiadomości rozpoczęły się masowe aresztowania członków młodych niepodległościowców:
- 14 VIII - Edward Sikora [brat Tadeusza], Arkadiusz Pioch, Edward Leszczyński, Mirosław Kozik,
- 15 VIII - Tadeusz Sikora [aresztowany w Opolu],
- 16/17 VIII - Tadeusz Bartkiewicz, Jerzy Chudziński, Zbigniew Graefling, Ryszard Huss, Tadeusz Klaczyński, Zenon Kamieński, Wacław Labijak, Zbigniew Ruta, Tadeusz Talarczyk, Zenon Zawadzki,

- 21 VIII - Henryk Kamiński, Marian Nagengast.
We wrześniu zostali zatrzymani: Jerzy Guzik, Edmund Owczarczak, Jerzy Kuśnierewicz i Zbigniew Barełkowski. W okresie od listopada 1946 do marca 1947 roku przetrzymywano w więzieniu karno-śledczym III klasy dla mężczyzn i kobiet śremskiego, pod zarządem Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego chłopaków zrzeszonych w Konspiracyjnym Związku Harcerstwa Polskiego, których oskarżono o przynależność do tajnej organizacji mającej na celu obalenie panującego wówczas ustroju. Byli brutalnie przesłuchiwani przez Marcelego Umińskiego (właściwie Teich) – żydowskiego oprawcy, który w trakcie wojny był
policjantem w gettcie, alkoholika Jana Dobę oraz przyszłego agenta MSW w np. Nikaragui (pochowany został na Wólce Węglowej). Oboje ponadto są zamieszani w zamordowanie kilkunasto osób pochodzenia niemieckiego w Zbrudzewie. Dr Tadeusz Talarczyk wspominał: „Śledztwo prowadzone było w brutalny sposób. Bito pięściami i bykowcem, zmuszano do siedzenia na nodze odwróconego taboretu, grożono pistoletem i stosowano inne znane ubowskie metody”. W końcu października przygotowano akty oskarżenia i zaczęto wszystkich członków KZHP wzywać aby je podpisać. Ktoś wpadł na pomysł [chłopcy mogli dość łatwo porozumiewać się, ponieważ drzwi do cel były nieszczelne], aby aktu oskarżenia nie podpisywać, ponieważ KZHP jest tam określony jako tajna organizacja mająca na celu obalenie siłą ustroju Polski Ludowej. Takie oskarżenie mogło spowodować wysokie wyroki. Jako linię obrony przyjęli, że KZHP traktowali jako organizację wychowawczą, opartą na tych samych zasadach co przedwojenny ZHP, a do zmiany ustroju chcieliśmy doprowadzić jedynie na drodze ewolucji. Odmowa podpisania aktu oskarżenia spowodowała wściekłość ubowców. Tadeusz Talarczyk cierpiał więcej od kolegów: „Gdy i ja, jako któryś z kolei, aktu nie podpisałem, odesłali mnie do ciemnicy. Było to ciasne pomieszczenie bez okien i z wilgotną, betonową podłogą. Usytuowanie pod schodami powodowało, że
jedynie w niektórych miejscach można było stanąć wyprostowanym. W półmroku [światło padało tylko przez nieszczelne drzwi] znalazłem jedyne „wyposażenie" tego lokalu: dwie krótkie, lecz cenne deseczki. Gdy się zmęczyłem staniem miałem na czym usiąść. Żadnego koca oczywiście nie otrzymałem. W tych warunkach spędziłem chyba dwa dni”. 21 stycznia 1947 roku Talarczyk i Barełkowski skazani przez wojskowy sąd rejonowy w Poznaniu orzekający w Śremie (zabudowania na ulicy Poznańskiej naprzeciwko Liceum) o zamiar obalenia przemocą ustroju państwa polskiego. Na sali rozpraw licznie pojawili się mieszkańcy Śremu wspierając młodych harcerzy. Czternastoletni Barełkowski ze wzruszeniem wspomina jak starszyzna kłaniała mu się z wdzięcznością.

Oddział „Dzielnego”
Największą i najbardziej znaczącą organizacją zbrojna powiatu śremskiego był Oddział „Dzielnego” pod dowództwem Giedymina Rogińskiego – dezertera z „Ludowego” Wojska Polskiego, pochodzącego z Kresów. Wraz ze współtowarzyszami broni uciekli do Wielkopolski i tutaj rozpoczęli swoją walkę późnego lata 1945 roku. Trzeba wspomnieć w tym miejscu o tajemniczym mjr Wilku z grupy dezerterów, który według zeznań „Dzielnego” rozkazał mu na tych terenach organizowanie podziemia do walki z komuną. Z nim później będzie się kontaktował w pobliżu gajówki w Błażejewie (pow. Śrem) czy lasach na pograniczy powiatów śremskiego i gostyńskiego. Dostawał od „Wilka” pieniądze, mapy i ważne informacje na temat aparatu bezpieczeństwa. Do pierwszej szóstki oddziału należał Bolesław Ratajski pochodzący ze Sroczewa (pow. śremski). Ich początkowe działania obejmowały głównie tereny ziemi dolskiej czy ksiąskiej, ponieważ ten teren jest pełen lasów oraz jezior, co pomagało w ukrywaniu się partyzantów. Jednak także trzeba odznaczyć pozytywny powód jakim było entuzjastyczne nastawienie mieszkańców do polskich żołnierzy takich miejscowości jak: Mchy, Trąbinek, Ostrowieczno, Mszczyczyn czy Sroczewo.

Początek działalności
W tym artykule zamierzam opisać tylko działania prowadzone na terenie naszego powiatu, gdyż taki jest główny zamysł tego tekstu. Wrzesień 1945 roku był bardzo aktywny dla oddziału, kiedy to przeprowadzili kilka akcji zaopatrzeniowych, w Mszczyczynie 10 i 14 września zaatakowali majątek państwowy wcześniej zabrany prywatnym właścicielom (polecam poczytać jak to wyglądało w praktyce) i zarekwirowali żywność, kilka dni później to samo uczynili we Mchach, a 14 września w Trąbinku. W przypadku drugiego razu w Mszczyczynie i Trąbinku zarekwirowano konie z siodłami – partyzanci poruszali się konno w początkach działalności. Po powrocie z akcji w ziemi gostyńskiej zaopatrzyli się w bryczkę 18 września w Nowieczku i w dwa konie ponownie w majątku Trąbinek. Na koniec, 25 września w Ostrowiecznie zdobyli konie oraz trochę pieniędzy.

Walka zbrojna z UBecją
Oczywiście oprócz zaopatrywania się niepodległościowcy także walczyli zbrojnie z władzą „ludową”. Już 12 września 15-osobowa grupa zaatakowała w Grochowie funkcjonariusza PUBP w Śremie Henryka Grzelkę. Dnia 13 października oddział Rogińskiego (już 20 osób) starł się z członkami UB w Ługach. W walce zginął śremski UB-owiec, Antoni Stelmaszyk, w funkcji wartownika. Mniej więcej w połowie listopada partyzanci dokonali kolejnej rekwizycji w miejscowości Lubiatowo. Mimo, że doszło do tego zdarzenia 18 listopada w Cichowie, czyli nie naszym powiecie, to wspomnę z uwagi na rangę tej sprawy. Pod dowództwem „Wichra” oddział zaatakował sanatorium dla milicjantów oraz Wojsk Wewnętrznych i antykomuniści zarekwirowali wszelką broń i umundurowanie odpoczywającym utrwalaczom władzy „ludowej”, zostawiając ich majtkach. Ta akcja zrobiła furorę w terenie. Od tego momentu właśnie tereny Krzywinia staną się główną bazą Oddziału „Dzielnego” ze względu na silną niechęć mieszkańców do ówczesnej władzy. Jednak to nie koniec działalności niezłomnych w powiecie śremskim. Już 22 listopada jednocześnie zaatakowali budynki Milicji Obywatelskiej oraz Urzędu Pocztowego w Dolsku. Milicjanci wydali cały magazyn Rogińskiemu, a w urzędzie zniszczono wszystkie urządzenia telefonicznie oraz według informacji UB miał zginąć naczelnik UP, lecz nie podano nawet jakichkolwiek danych osobowych, więc ciężko ustalić jak było naprawdę. Po Nowym Roku 10 stycznia 1946 roku w Gogolewie zastrzelono referenta gminnego PUBP w Śremie – Stefana Osmólskiego. Po doznanych ranach dowódca Giedymin Rogiński leczył się w Kadzyniu (pow. śremski). W nocy z 29 na 30 stycznia 1946 roku aresztowano we wsi Kaźmierka Nowa samego „Dzielnego”.

Pod rozkazem „Kościuszki”
Od tamtego momentu władzę w oddziale przejął Marian Rączka ps. Kościuszko – gostyniak, członek AK, działacz „Solidarności”. 20 czerwca podziemie stoczyło walkę z aparatem bezpieczeństwa w okolicach Wyrzeki. W dniach 24-27 lipca funkcjonariusze z MO i PUUB w Śremie brali udział w obławach na żołnierzach wyklętych Rączki. 14 września ubecy ze Śremu brali ponownie udział w walkach z niezłomnymi w miejscowości Stankowo (pow. gostyński). Śremscy funkcjonariusze walczyli z podziemiem do 1950 roku kiedy to zlikwidowano Armię Krajową „Zawisza”, która powstała z poprzednich oddziałów. Od stycznia 1946 roku natomiast nie znamy innej działalności na terenie powiatu śremskiego niż wcześniej wspomniane. Niektóre z pokazowych procesów żołnierzy „Dzielnego” prowadzonych przez Wojskowy Sąd Rejonowy odbywały się w Śremie. Trzeba wspomnieć, że w ich wyników na karę śmierci zostało skazanych 11 osób, a wszystkie wyroki wykonano, jak w Katyniu, strzałem w tył głowy. Zbrojne podziemie wykonało w czasie swojego istnienia ok. 150 różnych akcji, których zdecydowana ilość była wymierzona w instytucje państwowe i działaczy Polskiej Partii Robotniczej. Oddziałowi nie można zarzucić żadnych działań, które budziłyby kontrowersje. Każdy z nich walczył z nowym okupantem Polski i nie ma jakichkolwiek dowodów, by któryś z nich dopuścił się jakiegoś czynu haniebnego. Wiele osób także pomagało oddziałowi, jak siostry z rodziny Bednarowiczów z Dolska, które skończyły na długie lata w więzieniu. Ukazuje to, że oddział miał poparcie „w terenie”. Tak naprawdę jeszcze wielu rzeczy nie wiemy o latach powojennych w Śremie i całym powiecie. Dużo akt i innych dokumentów zostało zniszczonych, ukrytych po domach prywatnych lub wyjechały do Moskwy. Ponadto badacze naszego regionu za bardzo nie chcą poruszać tego tematu, chociaż już tyle lat minęło, a ofiary żyją, jak dr Tadeusz Talarczyk i można korzystać z jego wiedzy. Miejmy nadzieję, że uda się ustalić więcej faktów w przyszłości, a lista członków ZBOWiD, którą posiada Śremski Instytut Historii, zostanie ujawniona, z nazwiskami osób podpisanymi – „rp” – znaczy reakcyjne podziemie. Jest to jednoznaczne ze zwalczaniem sił antykomunistycznych – UB, MO, KBW itd.

Bibliografia:
Publikacje książkowe:
Chmielewski Stefan, „Dzieje Śremu”, Warszawa-Poznań 1972
Handke Waldemar, Wielkopolski oddział „Dzielnego” 1945–1946, Warszawa 2016
Kuświk Bartosz, „Antykomunistyczna działalność harcerzy w Wielkopolsce i na Ziemi Lubuskiej w latach
1945 – 1956”, Poznań 2012
Ministerstwo Spraw Wewnętrznych Biuro „C”, „Informator o nielegalnych antypaństwowych
organizacjach i bandach zbrojnych działających w Polsce Ludowej w latach 1944-1956”, Warszawa
1964, Reprint – Warszawa-Kraków
Płygawko Danuta, Podsiadły Adam, „Słownik biograficzny Śremu”, Śrem 2008
Podsiadły Adam, Bąk Ewa, „Słownik biograficzny Śremu. Cz. II”, Śrem 2020
red. Rezler Marek, „Dzieje Śremu”, Poznań 2003
Żebrowski Leszek, „O najnowszej historii Polski 1939-1989. Szkice i artykuły”, CapitalBook, Warszawa
2018
Tajne organizacje harcerskie w Polsce w latach 1944-1956, "Pamięć i Sprawiedliwość" 2011, nr 1/17
Prasa:
Kulczak Mikołaj, „Żołnierze Wyklęci: Oddział Partyzancki „Dzielny”, „Śremski Notatnik Historyczny”
nr 13, 2014
Talarczyk Tadeusz, „ „Awanturnicza śremska młodzież” przed sądem wojskowym w Śremie w 1947
roku”, „Śremski Notatnik Historyczny” nr 10, 2012
Programy telewizyjne:
„Zapomniane Historie”, TVP Poznań, 12.01.2018 r.
Strony internetowe:

https://www.facebook.com/LeszekZebrowskiNSZ
https://www.historiabeztajemnic.pl
https://muzeumulmow.pl
https://shieldandsword.mozohin.ru
https://wielkopolskie.naszemiasta.pl

 

Wiktor Chicheł

(.)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%